Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił zakazać Piotrowi Nisztorowi oraz wydawcy "Gazety Polskiej Codziennie" pisać na szereg określonych tematów dotyczących prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka. - Sędzia może do indywidualnego przypadku zastosować cały system prawa i zastosował go - moim zdaniem - w sposób nadużycia swoich uprawnień. (...) Sąd zastosował tu zabezpieczenie wyprzedzające orzeczenie - ocenił dzisiaj w rozmowie z Katarzyną Gójską mec. Piotr Andrzejewski, adwokat, wiceprzewodniczący Trybunału Stanu.
W ubiegłym tygodniu przewodniczący I Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Rafał Wagner wydał postanowienie zakazujące dziennikarzowi „Gazety Polskiej” Piotrowi Nisztorowi publikacji treści związanych ze Zbigniewem Bońkiem. Podobne postanowienie dotyczy wydawcy „Gazety Polskiej Codziennie”.
Spółka FORUM S.A., czyli wydawca „Gazety Polskiej Codziennie”, przez rok nie może pisać o prezesie PZPN artykułów, w których zawarte będą zarzuty i twierdzenia dotyczące: powiązania (w przeszłości lub obecnie) z władzami komunistycznej Polski, Służbą Bezpieczeństwa; pełnienia w PZPN roli gwaranta i rzecznika systemu komunistycznego; sprawowania funkcji prezesa PZPN w sposób nieetyczny, naruszający prawo i nietransparentny; popełnienia przestępstwa karnoskarbowego poprzez nieujawnienie przed urzędem skarbowym 1 100 000 euro dochodu i nieodprowadzenie podatku od tej kwoty.
Decyzja sadu wywołała niemałe oburzenie wśród środowiska dziennikarskiego i pojawiło się wiele głosów, określających takie działanie mianem "cenzury prewencyjnej".
Dziś o sprawie zabezpieczenia zastosowanego przez sędziego Wagnera dyskutowali w programie "W punkt" prawnicy.
Zdaniem mec. Piotra Andrzejewskiego, w tym przypadku mamy do czynienia z elementem w orzecznictwie sądowym, który wpisuje się w tzw. aktywizm sędziowski.
Sędzia może do indywidualnego przypadku zastosować cały system prawa i zastosował go - moim zdaniem - w sposób nadużycia swoich uprawnień. (...) Sąd zastosował tu zabezpieczenie wyprzedzające orzeczenie, ale w tym wypadku jeden jest element, który musi być spełniony - zagrożenie [przed którym ma chronić zabezpieczenie - red.] musi być bezprawne. Tymczasem konstytucja i zakres wolności słowa wyraźnie mówi o dostępie do wiedzy o faktach o osobach publicznych
- stwierdził prawnik.
- Mamy przykład, jak dalece zaangażowanie polityczne sędziów rzutuje na naruszanie konstytucji przez sędziego wobec podsądnych
- dodał mec. Andrzejewski, sędzia Trybunału Stanu.
Mec. Marek Markiewicz zauważył, że sąd może wprowadzić takie zabezpieczenie (zgodnie z Kodeksem postępowanie cywilnego), o ile "nie sprzeciwia się temu ważny interes społeczny". Jego zdaniem, problem leży w definicji interesu społecznego.
- Definicja interesu społecznego musi być wspólna wszystkim sądom i ogółowi obywateli. Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że dziennikarze mają swobodę wypowiedzi i istnieje konstytucyjna zasada wolności słowa i ona nie może doznawać ze strony władzy publicznej ograniczeń, to sytuacja wydaje się jasna. Z drugiej strony, trzeba być tu sprawiedliwym, ta instytucja służyła zawsze przeciwko nadużywaniu wolności słowa, bo często to się zdarza, że człowiek pomówiony nigdy potem nie odzyskuje dobrego imienia. Jedna podstawowa kwestia - musi to być narzędzie używane przez sąd z najwyższą rozwagą, tak samo w każdym przypadku. Odnoszę wrażenie, że gdyby poprosił o to duchowny Kościoła katolickiego w okresie pewnej publicznej nagonki ze strony niektórych mediów, to takie zabezpieczenie by nie zostało udzielone
- stwierdził mec. Markiewicz.