Dziś Schetyna oburzał się nagrodami dla ministrów i pracowników Kancelarii Premiera i twierdził, że "przez osiem lat rządów PO nie było takich nagród". O czymś chyba zapomniał, ponieważ jak wskazują ustalenia "Faktu", w samym tylko roku 2008 rząd Tuska przeznaczył na wypłatę gratyfikacji ponad... 120 mln złotych.
Dziś Grzegorz Schetyna, szef Platformy Obywatelskiej, komentował sprawę nagród przyznanych przedstawicielom rządu. Twierdził, że jest to kwestia "szokująca i bulwersująca", po czym dodał:
- Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie, że za naszych rządów przez osiem lat nie było takich nagród, w ogóle nie było nagród.
Według Schetyny, już w budżecie 2008 r. – na początku pracy pierwszego rządu premiera Donalda Tuska – zlikwidowano „wszystkie nagrody”.
Wystarczy jednak przypomnieć, co w 2013 r. pisał dziennik "Fakt". Według danych, do których dotarli dziennikarze, rząd Platformy Obywatelskiej na nagrody w resortach i kancelarii premiera w latach 2008 - 2012 wydał... 470 mln złotych.
W samym tylko - wspomnianym przez Schetynę - roku 2008 na nagrody przeznaczono 122 mln złotych.
Wówczas w rozmowie z "Faktem" ekonomista prof. Krzysztof Rybiński, mówił, że prawdopodobnie tylko w Polsce nie ma określonych kryteriów przyznawania nagród.
- Jest jedna zasada: czy się stoi, czy się leży, nagroda i tak będzie. Z tego powodu w urzędach jest mnóstwo osób, które mogą nic nie robić, a i tak są premiowane
- mówił "Faktowi" prof. Rybiński.
Dziś dodatkowo Schetyna twierdził, że "nagroda - jak sama nazwa mówi - to nagradzanie za dodatkowe aktywności, za dodatkowe osiągnięcia". Słowa prof. Rybińskiego najdobitniej pokazują, jak w czasach PO wyglądało przyznawanie nagród "za dodatkowe aktywności".