Ta historia rozegrała się tuż przed wybuchem powstania w Czerwcu 1956 i wstrząsnęła mieszkańcami poznańskiego Łazarza. Znany wszystkim węglarz Andrzej Rzekiecki został uprowadzony przez UB. – Andrzej miał ponad 2 metry wzrostu i ważył ponad 150 kilo. Siła nieprzeciętna. Popił sobie z kolegami, w czterech chłopa, w Parku Wilsona. Tam jest muszla koncertowa. Weszli do niej i zaczęli śpiewać zakazane wtedy „Czerwone maki”. Zabrali ich panowie w skórzanych kurtkach. Gdy po trzech miesiącach tortur w piwnicach UB wyszedł, nie miał zębów i nie ważył nawet 70 kilogramów. To była jedna z historii, które przelały czarę goryczy i wywołały wściekłość – tę nieznaną historię opowiedział w „Wywiadzie z chuliganem” Jerzy Majchrzak, prezes Stowarzyszenia Poznański Czerwiec ’56. Cała rozmowa poniżej (FILM)
„Szczuny z Łazarza” – tak o takich, jak 14-letni Jurek Majchrzak wówczas mówiono. Dzielnica Łazarz miała w Czerwcu 1956 kluczowe znaczenie, bo tam mieszkało wielu robotników z „Ceglorza”, czyli zakładów Cegielskiego.
Andrzej Rzekiecki, węglarz z tej dzielnicy był postacią powszechnie lubianą i dość rozrywkową.
"Andrzej mieszkał w podwórzu na czwartym piętrze na Łukaszewicza na Łazarzu. Miał ponad 2 metry wzrostu i wagę chyba ponad 150 kilo. Chłop niesamowity, siła nieprzeciętna".
Pełne zrozumienie dla jego wesołego usposobienia miał jego koń, rozwożący z nim węgiel.
- Konia miał tak bystrego, że go do chaty zawsze przywiózł. Jak zasnął, to koń stawał pod jego oknem, aż Andrzej wytrzeźwiał i dopiero szedł do chaty, i odprowadzał konia
– wspomina Jerzy Majchrzak w rozmowie Piotrem Lisiewiczem.
Historia, która zwiększyła nienawiść do komunistów, zdarzyła się w ówczesnym Parku Kasprzaka, czyli dzisiaj (z powrotem) Parku Wilsona.
– Była jakaś okazja i popili sobie w czterech chłopa w parku. Tam jest do dziś muszla koncertowa, weszli do niej i zaczęli śpiewać „Czerwone maki na Monte Cassino”. W pewnym momencie pojawili się panowie w skórzanych kurtach i aresztowali ich
– opowiada Jerzy Majchrzak.
Wszyscy wylądowali w piwnicy na Kochanowskiego, w Urzędzie Bezpieczeństwa w piwnicy (będzie on szturmowany 28 Czerwca). „Czerwone maki na Monte Cassino”, dla Andersowców będące drugim hymnem Polski, były wówczas zakazane. Dopiero potem PRL zezwoliła na ich śpiewanie, ale w zmienionej wersji: zamiast słów nawiązujących do Legionów Piłsudskiego „Ci spod Rokitny sprzed lat” śpiewano „Ci spod Racławic sprzed lat”.
Za tak „poważne” wykroczenie UB zatrzymało zwykłych chłopaków z dzielnicy i torturowało ich.
– Andrzej był tam trzymany trzech miesięcy. Proszę sobie wyobrazić, że z chłopa który ważył ponad 150 kilo wychodzi facet bez zębów i nie waży nawet 70 kilo
– wspomina Jerzy Majchrzak. Ta historia wywołała u mieszkańców bezsilną wściekłość. A 28 czerwca przestała być ona bezsilna…
Cała rozmowa o „szczunach z Łazarza” z Czerwca 1956 i nierozliczonych zbrodniach komuny poniżej: