Dziś ogłoszono nominacje Elżbiety Chojny-Duch, Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Szczególnie dwie ostatnie kandydatury wzbudziły ogromną krytykę ze strony opozycji. Uważają oni, że droga z polityki do Trybunału nie jest właściwa... ale, moment - w przeszłości były już takie przypadki. Gdzie byli wówczas krytycy?
"W piątek klub PiS zgłosił kandydatury na sędziów Trybunału Konstytucyjnego: Stanisława Piotrowicza, Krystyny Pawłowicz i Elżbiety Chojny-Duch"
- powiedział dziś Ryszard Terlecki.
Ta deklaracja spotkała się z ogromną falą krytyki ze strony opozycji. Przykładowo, poseł Platformy Obywatelskiej Marcin Kierwiński ocenił w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie, że "mamy postępujący proces upolityczniania Trybunału Konstytucyjnego". Podnoszone zostało larum, że Pawłowicz i Piotrowicz z polityki przechodzą wprost do Trybunału Konstytucyjnego. Opozycja twierdzi, że to niedopuszczalne, ale... - moment - historia zna już podobne przypadki.
Protestów nie słychać było w 2001 roku, gdy były członek Związku Młodzieży Socjalistycznej, członek PZPR, a późniejszy podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Janusz Niemcewicz został wybrany przez Sejm sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Mało tego, w 2006 roku został nawet wiceprezesem Trybunału.
Podobną drogę przeszedł Jerzy Stępień. W latach 1997-1999 w rządzie Jerzego Buzka był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Właśnie w 1999 roku Sejm wybrał go sędzią Trybunału Konstytucyjnego, a w 2006 roku został jego prezesem - tę funkcję pełnił do czerwca 2008 roku.
Nieżyjący już Jerzy Ciemniewski, były działacz "Solidarności", przez trzy kadencje sprawował mandat poselski. Złożył go w 1998 roku, kiedy to został wybrany sędzią Trybunału Konstytucyjnego. W stan spoczynku przeszedł w 2007 roku.
Jak widać, opozycji nie przeszkadzają podobne praktyki z przeszłości. Liczy się tylko to, że kandydatów zgłosiło Prawo i Sprawiedliwość. Sami, choć mieli taką możliwość, nie skorzystali z prawa zgłoszenia własnych kandydatów. Wywołało to zdziwienie polityków PiS.
"No ale rozumiem, że nie ma odpowiednich osób na te stanowiska"
- stwierdził Ryszard Terlecki.