Wypowiedzi kandydatki na ambasadora USA w Warszawie Georgette Mosbacher nie są oficjalnym stanowiskiem amerykańskim - podkreślił wicemarszałek Senatu Adam Bielan. Jak dodał polscy dyplomaci rozmawiali na ten temat. Myślę, że te wypowiedzi nie będą się powtarzać - zaznaczył.
Kandydatka na ambasadora w Polsce Georgette Mosbacher podczas posiedzenia komisji spraw zagranicznych Senatu USA w ubiegłym tygodniu pytana m.in. czy wie, co się dzieje w kwestii antysemityzmu w Europie Wschodniej, odparła:
Tak. Niestety zostało to wywołane niedawno przyjętą ustawą o Holokauście
(Chodzi o nowelizację ustawy o IPN - red).
Bielan pytany był dziś w "Salonie politycznym Trójki", czy Polska, skoro nie może praktycznie odmówić przyjęcia ambasadora, nie powinna przynajmniej domagać się, by kandydatka oficjalnie przeprosiła za swoje wypowiedzi, albo się od nich zdystansowała.
Nie mogę ujawniać wszystkich zakulisowych rozmów, ale nasi przedstawiciele wyrazili już naszą opinię w rozmowach z dyplomatami amerykańskimi i osobami odpowiadającymi za politykę amerykańską w tym regionie. Myślę, że te wypowiedzi już nie będą się powtarzać
- podkreślił Bielan.
Jak zaznaczył takie słowa "na pewno nie są oficjalnym stanowiskiem amerykańskim".
Wicemarszałek Senatu pytany był także czy obecność m.in. dyplomatów amerykańskich na sobotniej Paradzie Równości w Warszawie jest przejawem normalnego zachowania dyplomatycznego w innym państwie. Odpowiedział, że "to jest pytanie do tych dyplomatów".
Na uwagę prowadzącego, że nie wyobraża sobie, aby polscy dyplomaci w Waszyngtonie wzięli udział np. w marszu domagającym się ograniczenia dostępu do broni, Bielan odpowiedział: "Też sobie tego nie wyobrażam".