Belgia, Francja, Holandia, Portugalia, Hiszpania, Wielka Brytania, czy USA, ale nie Polska. Wymienione państwa swoją brutalną ekspansją na inne kontynenty zbudowały swoją potęgę. Jednak nasz kraj nie miał takich możliwości.
Polska nie miała kolonizacyjnej przeszłości, stąd też nasz kraj ominęło popularne w ostatnich latach spektakularne niszczenie i obalanie pomników, czy symboliczne klękanie przed meczami.
Ktoś tutaj odleciał
Nieco odmienną narrację prezentuje Państwowe Muzeum Etnograficzne, które w swoim logo ma pegaza, w ramach wystawy Witka Orskiego i dyrektor placówki Magdaleny Wróblewskiej. W opisie zaprezentowanej wystawy czasowej "Wybielanie" czytamy, że jest to "jest autokrytyczne spojrzeniem Muzeum na swoją przeszłość".
Główny zarzut do polskich ekspedycji odkrywców dotyczy...naśladownictwa. "Funkcjonowanie Polaków w kolonialnym systemie wiązało się między innymi z naśladowaniem imperialnych wzorców" - podkreślono. Dalej czytamy, że Polacy próbowali "zaznaczyć swoje miejsce w zachodniej kulturze i potwierdzić swoją przynależność do tzw. cywilizacji białego człowieka". Do tego zabiegu trzeba było zdaniem kuratorów "ugruntować swoją pozycję, należało m.in. zdefiniować Czarnych jako odmiennych, czy wręcz obcych".
To jeszcze nie koniec zarzutów. "Kolonialne ślady widzimy zarówno w sposobach prowadzenia badań, organizowania ekspedycji, pozyskiwania obiektów do muzealnych kolekcji, jak i tworzenia wizualnych reprezentacji rasy za pomocą medium fotografii" - dodano.
Mocno nietrafione zarzuty
Muzeum, które swoje ekspozycje wypełnia obiektami przywiezionymi przez polskich podróżników z dalekich podróży, najwidoczniej chce wzbudzić w sobie poczucie wstydu z racji ich pozyskania. W zapowiedzi wystawy czytamy o początkach muzeum, które bazuje na przedmiotach przywiezionych m.in. przez Stefana Szolca-Rogozińskiego z pierwszej polska ekspedycja do Afryki, która została sfinansowana m.in. przez Henryka Sienkiewicza. Zdaniem muzeum wyprawa "miała na celu założenie polskiej kolonii w Afryce Środkowej".
Dziennikarz Tomasz Grzywaczewski zwrócił uwagę, że polski odkrywca Szolc-Rogoziński nie był kolonizatorem, jak chce go przedstawiać muzeum. Wręcz przeciwnie - "zabiegał o to, żeby imperia kolonialne nie wzięły pod but dzisiejszego Kamerunu".
Wpychanie Polski w odpowiedzialność za kolonializm to jeden z najgłupszych przykładów małpowania Zachodu. Co ciekawe, autorzy takich “projektów” mają z kolonializmem sporo wspólnego: mentalność postkolonialna.
– napisał na platformie X.
Przy tej okazji przypomniał fragmenty wspomnień polskiego rodaka z tamtej wyprawy.
"Kiedym wyruszał pod Równik – zmarły Filip Sulimierski był może jedynym, który czuł ze mną w zupełności, że nie knujemy awanturniczych planów jak sądziła większość naszego ogółu i że nawet najbiedniejszy kraj nie ma prawa hamować kroków tych jednostek swego społeczeństwa, których powołanie wypiera poza obręb własnych interesów do szerokiej międzynarodowej areny wiedzy »gdzie nie ma narodów, lecz jest ludzkość jedna"
– napisał Stefan Szolc-Rogoziński.
Ciekawa historia. Państwowe Muzeum Etnograficzne próbuje, w ramach wystawy Witka Orskiego i dyrektor Magdaleny Wróblewskiej, przedstawić polskiego odkrywcę Afryki Stefana Szolc-Rogozińskiego jako polskiego kolonizatora. A jaka jest prawda? 👇
— Tomasz Grzywaczewski (@TomaszGrzywacz3) April 4, 2025
Szkopuł, w tym, że akurat… pic.twitter.com/3exeu1jdff