Ratusz udaje, że nie wie, o co chodzi z aferą wokół Grzegorza Jakubowskiego, który uczestniczył we wczorajszej "Arenie prezydenckiej" Rafała Trzaskowskiego w Lesznie jako dziennikarz "Najwyższego Czasu". Szybko wytknięto mu inną funkcję - warszawskiego urzędnika. - Jesteśmy zaskoczeni, że pracownik urzędu zadawał pytania - tłumaczy rzecznik prasowy Urzędu m.st. Warszawa Karolina Gałecka.
Na znajomą twarz podczas wczorajszej debaty Rafała Trzaskowskiego zwrócili uwagę internauci, dziennikarze i politycy.
Okazała się bowiem, że jednym z zadających kandydatowi KO na urząd prezydenta pytań był... pracownik urzędu m.st. Warszawa! O Jakubowskim pisaliśmy już wcześniej.
Jak ustalili dziennikarze portalu Życie Stolicy, Grzegorz Jakubowski obecnie ma pracować w Urzędzie Dzielnicy Żoliborz w ewidencji ludności (meldunki oraz dowody osobiste). Zniknęło jego konto na Twitterze, a nazwiska próżno szukać w stopkach redakcyjnych. Tymczasem "Życie Stolicy" podaje, że Jakubowski wciąż pracuje dla "Gazety Finansowej", pisząc pod pseudonimem Wiktor Kowalski.
Tymczasem ratusz - rzekomo - całkowicie zaskoczony!
Jesteśmy zaskoczeni, że pracownik zadawał pytania, reprezentując prawicowy tygodnik. Nikogo w urzędzie nie informował o tym zamiarze. Zatrudniając go na zastępstwo, urząd oceniał jego kompetencje zawodowe, nie badał innych aktywności
- pisze na Twitterze rzecznik prasowy Urzędu m.st. Warszawa Karolina Gałecka.
Jesteśmy zaskoczeni, że pracownik @warszawa zadawał w #ArenaPrezydencka pytania @trzaskowski_, reprezentując prawicowy tygodnik. Nikogo w urzędzie nie informował o tym zamiarze. Zatrudniając go na zastępstwo, urząd oceniał jego kompetencje zawodowe, nie badał innych aktywności
— Karolina Gałecka (@K_Galecka) July 7, 2020