Andrzej Waltz przed Komisją Weryfikacyjną zeznał, że choć słyszał o losach mieszkańców Noakowskiego 16 po reprywatyzacji, to "nie interesował się tą sprawą i nie interweniował" po momencie zbycia praw do nieruchomości na rzecz firmy Feniks. Dodał, że nie rozmawiał z żoną o kwestiach prawnych związanych z Noakowskiego 16.
Przesłuchiwany dziś przed Komisją Weryfikacyjną Andrzej Waltz był pytany o to, czy po pojawieniu się w obiegu medialnym informacji o nielegalnych pełnomocnictwach tworzonych w latach 40. przez Leona Kalinowskiego, interesował się tą sprawą, która w dalszej kolejności dotyczyła linii spadkowej kamienicy przy Noakowskiego 16, w której znalazł się Waltz.
- Jeśli informacja o Kalinowskim jest rozpowszechniana, to czy instytucja państwowa nie powinna tego weryfikować i poinformować mnie oraz zareagować? Dlaczego ja miałby prowadzić zamiast prokuratury prywatne śledztwo ws. Kalinowskiego?
- odpowiadał przesłuchiwany, twierdząc, że nie rozumie, dlaczego on miałby podejmować "prywatne śledztwo".
- Cały czas panowie mówią, że powinienem widzieć [o sprawie Kalinowskiego - red.], bo to jest rozpowszechniane medialne. To powinna o tym wiedzieć prokuratura i CBA. Czy ja jestem lepszy niż prokuratura i CBA?
- kontynuował Waltz.
W dalszej części przesłuchania mówił, że choć słyszał o problemach mieszkańców kamienicy przy Noakowskiego 16 po reprywatyzacji, to "nie interesował się sprawą" po momencie sprzedaży praw własności firmie Feniks.
Majątek warty miliony. Tymczasem A. Waltz właściwie niczego nie wie. Coś mu powiedzieli adwokaci, gazet nie czytał, z nikim nie rozmawiał. Pamięta tylko, że to L. Kaczyński dał mu kamienicę. HGW też niczego nie mogła.
— Marek Lada (@MarekLada_) 5 grudnia 2017
Zarobiony jest, a tu go męczą pytaniami. #KomisjaWeryfikacyjna https://t.co/R6jUJeWpFY