I znowu Lech Wałęsa pozostał bezkarny. Przez wiele miesięcy prokuratura w Zielonej Górze badała sprawę opublikowania przez niego w internecie dokumentu UOP, aż w końcu uznała, że do przestępstwa nie doszło. Śledztwo zostało umorzone! Bo śledczy doszli do wniosku, że dokument był mało istotny i stwierdzili "brak znamion czynu zabronionego".
O tej sprawie portal niezalezna.pl pisał wielokrotnie, bo okoliczności wydarzeń były wyjątkowo bulwersujące.
"Skandal wybuchł w maju, gdy Lech Wałęsa zamieścił na portalu społecznościowym skan pisma z 1990 r., pochodzącego z Urzędu Ochrony Państwa. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego uznała, że mogło dojść do przestępstwa ujawnienia niejawnego dokumentu. Ustalono bowiem, że Wałęsa zamieścił drugi egzemplarz pisma" - pisaliśmy chociażby w październiku zeszłego roku.
Śledztwo dotyczyło art. 265 par. 1 kodeksu karnego („Kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”). Akta sprawy trafiły do Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, a tam najwięcej czasu zajęła analiza, czy dokumenty opublikowane przez Wałęsa miały aktualny gryf tajności. Dopiero po wielu miesiącach oczekiwania Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sporządziła opinię, ale pojawiły się dodatkowe pytania prokuratora i konieczne były jeszcze dodatkowe czynności.
Wczoraj postanowiliśmy sprawdzić, co się dzieje w sprawie. Odpowiedź nieco zaskakuje. Okazuje się, że śledztwo zostało umorzone.
"Decyzją z sierpnia 2018 roku Prokurator Okręgowy w Zielonej Górze umorzył śledztwo w tej sprawie wobec stwierdzenia braku znamion czyny zabronionego – art. 17 par. 1 pkt 2 kpk" - przekazał nam prokurator Zbigniew Fąfara.
Skąd taka decyzja? Uzasadnienie to dość ciekawa lektura.
Jak twierdzi rzecznik zielonogórskiej prokuratury: "uzasadniając zajęte stanowisko prokurator mając na względzie wykładnię przepisu art. 265 par. 1 kk stwierdził, że odpowiedzialności karnej podlega ten, kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje niejawne w klauzuli “tajne” lub “ściśle tajne”.
"Na gruncie tej sprawy kwestionowany dokument to jedynie pismo przewodnie – przekazujące materiały – o lakonicznej treści, odnoszące się zdawkowo do informacji zawartej w notatce służbowej. W ocenie prokuratora miało to znaczenie wobec ustalenia, że fragmenty tej notatki służbowej (z września 1990 roku ) upublicznione już zostały w Internecie w 2010 roku i kwestia ta była przedmiotem oceny prowadzonej przez Prokuratora Okręgowego w Gdańsku" - dodał prokurator Fąfera.
"Od tamtego momentu informacje zawarte w notatce stały się znane i chociaż formalnie były klauzulowane, to faktycznie jawne, a ze względu na specyfikę Internetu mogły trafić do nieokreślonego kręgu odbiorców. Każde więc kolejne zamieszczanie analogicznych danych – informacji w sieci – obojętnie, czy to w postaci tej samej notatki, czy też w postaci – odwołującego się do treści notatki, pisma przewodniego, ma już tylko charakter wtórny – nie jest “ujawnieniem” informacji, a tym samym nie podlega ochronie przepisu art. 265 par 1 kk" - tłumaczył.