Część sceny politycznej w Polsce dąży do porządku z silną dominacją Niemiec i Francji, w dobrych relacjach z Moskwą. Na to nie ma przyzwolenia, a stąd jest krytyka tego zakupu - powiedział na antenie Telewizji Republika poseł PiS Jan Mosiński odnosząc się do wywiadu z prezydentem RP w najnowszej "Gazecie Polskiej". Andrzej Duda komentował tam zakup przez Polskę 500 HIMARS-ów, o co pytała również gości w programie "W Punkt" redaktor Katarzyna Gójska.
Jest takie magiczne słówko, którego używamy w NATO. To słówko detterence, czyli odstraszanie. Te zakupy są po to, żebyśmy nie musieli walczyć. To jest paradoks. Wydajesz miliardy na uzbrojenie po to, żebyś nie musiał walczyć
- powiedział w rozmowie z "Gazetą Polską" prezydent Andrzej Duda pytany o sens zakupu 500 HIMARS-ów, a także czołgów Abrams i K2 oraz samolotów F35.
Wypowiedź prezydenta RP dla "GP" była jednym z tematów rozmowy w programie W Punkt na antenie Telewizji Republika prowadząca red. Katarzyna Gójska przypomniała, że ilość kupowanego przez Polskę sprzętu budzi podział na scenie politycznej, a konkretniej - opozycja wielokrotnie mówiła, że jest tego za dużo.
"Część tak zwanych ekspertów obecnej opozycji twierdzili, że należy zmniejszać liczebność armii polskiej, bo nie przewidują jakichkolwiek zagrożeń wojennych w tej części Europy i świata. W ślad za tym zwijano armię polską"
- przypomniał Jan Mosiński z Prawa i Sprawiedliwości. W jego ocenie zakup wyrzutni HIMARS "będzie bardzo dużym wzmocnieniem potencjału obronnego Polski". "500 sztuk HIMARS-ów ma odstraszać potencjalnego agresora. Tego uzbrojenia nie kupuje się jak cukierków w sklepie spożywczym, bo to jest zakup w pewnej perspektywie czasowej i on ma być jako element działań NATO - odstraszania" - powiedział Mosiński. Dodał, że widocznym jest w działaniu części opozycji dążenie do porządku "z silną dominacją Niemiec i Francji, w dobrych relacjach z Moskwą".
"Na to przyzwolenia nie ma, a stąd jest krytyka tego zakupu"
- ocenił.
Katarzyna Piekarska z Koalicji Obywatelskiej stwierdziła z kolei, że cieszy ją, że "rząd i opozycja mówi jednym głosem" od początku wojny na Ukrainie, ale "jest pewna sprawa", która ją niepokoi. Polityk stwierdziła, że Rada Bezpieczeństwa spotyka się za rzadko, a działania obronne nie są konsultowane z opozycją.
"To jest też nasze państwo. To jest nasze wspólne dobro"
- stwierdziła. Ale o tym, jak eksperci z opozycji podchodzą do bezpieczeństwa Polski pisaliśmy w tekście poniżej.
"W przeciwieństwie do części opozycji, ja patrzę dobrze na te 500 HIMARS-ów. Jeśli chodzi o konflikty zbrojne, to będą one prowadzone w taki sposób, w jaki będą możliwe do prowadzenia" - wyjaśnił odnosząc się do argumentacji, że wyrzutnie rakiet się nie przydadzą. "Ktoś, kto nie przewiduje wszystkich możliwych scenariuszy, nawet niemożliwych scenariuszy - rzeczywistość określi, że się myli, dlatego powinniśmy dysponować bronią, którą będziemy mogli odstraszać" - zgodził się z argumentacją prezydenta europoseł Lewicy Marek Balt.
"My nie jesteśmy krajem atomowym i musimy móc odpowiedzieć w sposób konwencjonalny. Posiadanie broni rakietowej, która ma w zasięgu kluczowe cele na terytorium kraju terrorystycznego, który straszy bronią atomową, jest interesem i racją stanu Polski"
- podkreślił.