Państwa członkowskie nie osiągnęły w poniedziałek jednomyślności ws. wieloletniego budżetu UE i decyzji ws. funduszu odbudowy. Polska i Węgry zgłosiły zastrzeżenia w związku z rozporządzeniem dotyczącym powiązania środków unijnych z tzw. praworządnością. Rozporządzenie przyjęto większością kwalifikowaną państw członkowskich.
Zdaniem politologa z Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, w UE nałożyły się dwa konflikty.
To spór o finanse - dotyczący twardych interesów międzypaństwowych krajów członkowskich i spór ideologiczny. Oczywiście polska opozycja ma takie horyzonty polityczne i ideologiczne, które nie pozwalają wyobrazić sobie, że w UE może wygrać kiedyś jakaś inna siła niż lewicowa i liberalna, czy libertariańska.
- podkreślił.
Koniec dominacji lewicy w UE?
Zmiana tzw. mainstreamu, czyli obecnie dominujących ugrupowań we władzach państwowych – jak mówił profesor Żurawskie vel Grajewski – może się przecież wkrótce zdarzyć w krajach obecnie dyktujących warunki w UE, na przykład w Niemczech, czy we Francji.
Gdyby w tych i innych krajach unijnych wygrywały inne partie, to model obecnego lewicowego mainstreamu załamałby się i stopniowo zmieniałby się na inny nurt polityczny. Wtedy to ów nowy nurt definiowałby i narzucał – przy pomocy mechanizmów, które teraz Polska wetuje – co jest, a co nie jest europejskie w kwestii obyczajowości i co jest, a co nie jest praworządne.
- tłumaczył.
Unijny klub skąpców
Politolog podał też, że zadłużenie innych krajów UE nadal rośnie, a Polska z ok. 60 proc PKB wygląda dobrze na tle innych państw unijnych.
We Włoszech mamy ponad 160 proc. PKB, w Portugalii 137, w Belgii 117. Grecja ma zadłużenie na poziomie ok. 205 proc. Całe południe UE jest w warunkach trzeciego z kolei kryzysu. Oni potrzebują pieniędzy, potrzebują negocjowanych teraz funduszy.
- podkreślił profesor Żurawski vel Grajewski.
Północ UE, czyli tzw. klub skąpców, m.in. kraje skandynawskie, Niemcy, Holandia – zdaniem politologa – po prostu nie chce dać więcej pieniędzy Hiszpanom, Portugalczykom, Włochom i Grekom oraz krajom Europy Środkowej, w tym Polakom.
Politykom krajów północy UE, czyli „skąpcom” wyborcy mówią: „My tu ciężko pracujący, o protestanckiej kulturze, nie będziemy utrzymywać tych leni z południa albo tych niewdzięczników ze wschodu”.
- mówił Żurawski vel Grajewski.
Dodał, że to strategia na wiece wyborcze, a trudno jest politykom z północy UE otwarcie powiedzieć, o co naprawdę chodzi.
Ciężko powiedzieć: „Nie damy pieniędzy pozostałym, bo chcemy, aby nas wybierano w naszym kraju”. Znacznie wygodniej powiedzieć: Teraz będziemy oskarżać Polskę i Węgry o „łamanie praworządności” pod hasłem: „Pozbawimy Warszawę i Budapeszt funduszy i będziemy mieli pieniądze na kryzys na południu UE. Wiodące i ludniejsze państwa w UE, uzależniając przyznanie funduszy od tzw. zasady praworządności, wymyślonej przez m.in. Berlin, Paryż i Hagę, mogą niszczyć demokrację w mniejszych i słabszych ekonomicznie krajach unijnych. Mogłoby to odbywać się poprzez teatralne procedury wyborcze, gdzie decyzje podejmowane byłyby poza tymi krajami. To jest utrata niepodległości i na to nie wolno się zgodzić”.
- mówił Żurawski vel Grajewski.
Polskie weto
Politolog uważa, że sprawa weta jest przesądzona.
Oczywiście, że będzie polskie weto. Chyba, że Niemcy zdążą ustąpić, ale wątpię, aby to zrobili.
- mówił politolog.
Ekspert zwraca uwagę, że weto nie jest w UE niczym nadzwyczajnym, stosowały je już m.in. Holandia i Francja.
Po wecie będą rozmowy pod przewodnictwem Portugalczyków. Sądzę, że spragnione funduszy państwa południowe: Grecja, Włochy, Hiszpania i Portugalia, częściowo Francja będą naciskały na kompromis, a kraje północy UE – jeśli wszystko będzie toczyło się według. unijnego prawa - będą musiały ustąpić.
- powiedział Żurawski vel Grajewski.