Szef klubu PiS, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki przekazał, że do śledztwa w sprawie eksplozji w Przewodowie dołączą również ukraińscy eksperci. Wcześniej apelował o to prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, argumentując to chęcią dokładnego wyjaśnienia sprawy. Szef rządu w Kijowie zapewniał jednocześnie, że "nie ma wątpliwości, że na Polskę nie spadła ukraińska rakieta". Po komentarzu prezydenta USA, jak donosi Bloomberg, ukraiński przywódca złagodził swoje stanowisko.
W rozmowie z dziennikarzami w Sejmie szef klubu PiS został zapytany o zdarzenie w Przewodowie (powiat hrubieszowski), gdzie we wtorek spadł pocisk, w wyniku czego śmierć poniosło dwóch obywateli Polski. "Bardzo poważnie podchodzimy do badań tego zdarzenia. Oczywiście całą winę za to ponosi Rosja, bo to Rosja przecież rozpoczęła wojnę" - podkreślił polityk PiS.
"Ukraińscy eksperci będą brać udział w badaniu tego miejsca i wszystkich okoliczności, także myślę, że cała sprawa się spokojnie wyjaśni"
- stwierdził Ryszard Terlecki.
Dopytywany, jak długo może trwać to postępowanie, szef klubu PiS odpowiedział, że to będzie zależało od tempa prac ekspertów.
Pytany dziś o śledztwo Zbigniew Ziobro, prokurator generalny i minister sprawiedliwości, stwierdził, że prowadzone jest ono "bardzo intensywnie i dynamicznie".
- Polska prokuratura z udziałem służb i biegłych wykonuje wszystkie niezbędne czynności zmierzające do bardzo wnikliwego zabezpieczenia wszystkich możliwych dowodów na miejscu zdarzenia, gdzie doszło do tragedii, wybuchu i śmierci dwóch polskich obywateli
- powiedział podczas konferencji prasowej Ziobro.
Szef MS dodał, że zabezpieczane są również "wszystkie inne materiały dowodowe, które są do pozyskania tak w kraju jak i za granicą". Zaznaczył, że celem działań prokuratury jest "wszechstronne wyjaśnienie" wtorkowych wydarzeń.
Przypomnijmy, że siły rosyjskie przeprowadziły we wtorek po południu zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, wymierzony głównie w obiekty energetyczne. Tego dnia na terenie leżącej blisko granicy z Ukrainą wsi Przewodów (woj. lubelskie) spadł pocisk, doszło do eksplozji w wyniku której zginęło dwóch obywateli Polski.
Prezydent Andrzej Duda Duda poinformował w środę, że nic nie wskazuje na to, że zdarzenie w Przewodowie to intencjonalny atak na Polskę. Jak mówił, najprawdopodobniej był to nieszczęśliwy wypadek.
"Nie mamy żadnych dowodów, że rakieta została wystrzelona przez Rosję, jest wysokie prawdopodobieństwo, że była to rakieta ukraińskiej obrony"
- powiedział prezydent.
W środę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, mówiąc o eksplozji na terenie Polski, oświadczył, iż nie ma wątpliwości, "że to była nie nasza rakieta, albo nie nasze uderzenie rakietowe". Zaznaczył, że opiera się na raportach złożonych mu przez wojskowych. Prezydent Ukrainy apelował również o włączenie ukraińskich ekspertów do śledztwa w tej sprawie. Warto dodać, że do słów Zełenskiego odniósł się prezydent USA Joe Biden, który stwierdził, że stanowisku prezydenta Ukrainy przeczą dowody.
Jak donosi dziś Bloomberg, podczas New Economy Forum, które odbywa się w Singapurze prezydent Ukrainy ponownie zabrał głos w sprawie.
"Nie wiem na 100 procent, co się stało. Myślę, że świat również tego nie wie"
- powiedział Zełenski, cytowany przez Bloomberga. "Nie możemy powiedzieć konkretnie, że były to działania na przykład obrony powietrznej Ukrainy" - zastrzegł.
W ocenie Bloomberga słowa te świadczą o tym, że Zełenski złagodził swoje stanowisko w sprawie pochodzenia rakiety, która we wtorek spadła na terytorium Polski.
Przywódca podkreślił też, że "nie będzie pokoju, jeśli całe terytorium Ukrainy nie zostanie odzyskane, łącznie z Krymem, okupowanym od 2014 roku". Zakończenie wojny zależy od woli politycznej Rosji".