Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Tomasz Sakiewicz w "Gazecie Polskiej": Bez USA Polskę może czekać los Ukrainy

Gorsząca awantura w Białym Domu potwornie zaszkodziła Ukrainie, bo jeśli Kijów nie znajdzie wyjścia z sytuacji, czeka go dosyć samotna walka z mającą przewagę pod względem zasobów Rosją - pisze Tomasz Sakiewicz w najnowszej "Gazecie Polskiej".

Andrzej Duda i Wolodymyr Zełenski
Andrzej Duda i Wolodymyr Zełenski
Zbigniew Kaczmarek - Gazeta Polska

To, że Ukraińcy i Rosjanie mają już dosyć tej wojny, nie zmienia faktu, że Moskwa ciągle może wystawić kilka razy więcej jako tako uzbrojonych żołnierzy niż napadnięci. Ukraińcy bronili się dzięki wielkiej determinacji, mimo wszystko lepszemu wyszkoleniu i coraz lepszemu sprzętowi. Te dwie ostatnie rzeczy w znacznej mierze zawdzięczali Zachodowi. Ale jest też prawdą, że Ukraina wyludniła się już na skalę, którą można przyrównywać do największych tragedii w naszej i ich historii. Nie znam dokładnie liczby strat. Na pewno można mówić o setkach tysięcy zabitych żołnierzy i ludności cywilnej. O wiele więcej opuściło swój kraj. To miliony, jeśli nie kilkanaście milionów uciekinierów. 

Niezależnie od tego co myślę o polityce Zełenskiego, Ukraińcy wykazali się ogromnym męstwem, które doprowadziło do historycznego zwycięstwa pod Kijowem. Ale nawet wtedy już było wiadomo o wielkiej pomocy ze strony Polski, Wielkiej Brytanii i USA. Kiedy Rosjanie zmienili taktykę walki, zaczęła się liczyć różnica potencjałów. Tutaj Rosja miała gigantyczną przewagę i wyrównać ją mogły tylko dostawy z największych państw. Polska w czasach rządów Morawieckiego skutecznie zmobilizowała kraje do pomocy dla Kijowa. Sami oddaliśmy Ukrainie więcej czołgów, niż mają ich razem na stanie Niemcy i Francuzi. Ale oczywiście największego wsparcia udzieliły Stany Zjednoczone. Pomoc amerykańska była gigantyczna, choć ograniczana jeżeli chodzi o możliwość jej użycia. Tak zresztą jak sankcje. Wielkim hamulcowym były tu Niemcy. Berlin trzeba było zmuszać do wszystkiego. 

W tej sytuacji sojusz z USA i z Polską wydawałby się dla Ukrainy jedynym ratunkiem. Tymczasem Zełenski nagle odwrócił sympatie. Wziął aktywny udział w obaleniu proamerykańskiego rządu Mateusza Morawieckiego. W rezultacie Polska od półtora roku zniknęła jako adwokat Ukrainy. Zwalczany przez proniemiecki rząd prezydent Andrzej Duda nie jest w stanie wywrzeć już na arenie międzynarodowej takiej presji jak w czasach, gdy miał obok siebie premiera. 

Podobne błędy Zełenski popełnił w polityce wobec USA. Już sam fakt zaangażowania się w kampanię Bidena i Harris był dla niego gigantycznym ryzykiem. Ten hazard kompletnie się nie opłacił. Trump próbował udawać jeszcze, że puścił to w niepamięć, ale zachowanie Zełenskiego w Gabinecie Owalnym odkryło świeże rany. 

Nie należy w tej sprawie robić wielkich analogii do polskiej prawicy, która obstawiła Trumpa, bo – po pierwsze – Trump wygrał, a po drugie – Biden finansując jej przeciwników, nie zostawił za bardzo wyjścia. Dzisiaj musimy wyciągnąć z tego własną lekcję. Trzeba trzymać się sojuszu z USA i rozwijać własną armię. Jedno i drugie jest niszczone przez obóz Donalda Tuska. Jeżeli Ukraina padnie, będziemy mieli całą wschodnią granicę zajętą przez rosyjskie oddziały. Nasz los może być wtedy jeszcze gorszy niż Ukrainy. Zatrzymać to może tylko obecność amerykańskich wojsk. Tusk ma gdzie uciekać.

Polska zostaje w tym samym miejscu, gdzie leży. 

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz