Obecność 55-letniego Kildina u południowych brzegów Hiszpanii, Francji, Włoch i Grecji przez miesiące wzbudzała niepokój wśród państw NATO - nawet większe niż rosyjskie okręty wojenne. Obawiano się, że Moskwa może sabotować podwodne kable i rurociągi, które wyposażony w liczne sonary i czujniki Kildin mógł lokalizować. O podobne misje NATO podejrzewało w tym samym czasie inny rosyjski statek szpiegowski, Jantar.
W ciągu ostatnich miesięcy Kildin przemierzał różne części Morza Śródziemnego, zmuszając państwa NATO do wysyłania misji obserwacyjnych. Wielokrotnie towarzyszyły mu amerykańskie i włoskie samoloty zwiadowcze, a zdarzało się, że obserwowały go też okręty podwodne.
Pod koniec stycznia, gdy Kildin znajdował się u wybrzeży Syrii, z której Rosja rozpoczęła wówczas ewakuację dzierżawionych w porcie Tartus baz wojskowych, na jego pokładzie wybuchł pożar. Walka z nim trwała pięć godzin, a dowódca okrętu odrzucił pomoc oferowaną przez inne jednostki, które znajdowały się w pobliżu. Sytuacja była poważna, ponieważ załoga podniosła na maszcie dwie czarne kule, co oznaczało, że nie ma kontroli nad statkiem.
Po opuszczeniu przez Kildina Morza Śródziemnego rosyjska obecność na tych wodach została ograniczona do jednego okrętu podwodnego i dwóch fregat.