Marcin Przydacz zapytany o przyjęte podczas szczytu NATO plany obrony natychmiastowej, Przydacz zaznaczył, że "jest to bardzo duża zmiana na poziomie wojskowym i strategicznym planowania". "Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny nie mamy planów ewentualnościowych, tylko są to pełne plany obronne" - dodał.
Wskazał, że "jest to implementacja zasady obrony terytorium od pierwszego centymetra kwadratowego, a nie – jak to zakładano w poprzednich latach - że wróg być może zaatakuje, wpuścimy go na swoje terytorium, a potem zostanie wyparty".
- Po Buczy i Irpieniu Polska zabiegała o to - tak jak powiedział prezydent Joe Biden w Madrycie - aby każda piędź ziemi NATO była broniona od samego początku
- mówił.
- W pierwszej kolejności przeciwnik jest odstraszany poprzez obecność NATO na wschodniej flance. W sytuacji, w której miałoby dojść do ataku, oczywiście SACEUR, czyli głównodowodzący ma wydzielone siły na miejscu oraz 300 tys. wojska, którym może tak zarządzać, aby jak najszybciej w perspektywie nawet dni móc zareagować
- wyjaśnił.
- Plany zakładają zwiększenie sprzętu i wojska w całym NATO oraz większą mobilność - dodał.
Przydacz został także zapytany o to, czy podczas szczytu były prowadzone rozmowy dotyczące udostępnienia broni nuklearnej Polsce.
- To jest temat bardzo ważny, mając na uwadze to, co dzieje się na Białorusi w kontekście decyzji o dyslokacji rosyjskiej broni jądrowej. NATO w swoich dokumentach nie tylko odnotowuje ten fakt, ale też przygotowuje się do tego, aby znów odstraszać w tym zakresie i w pełni dać poczucie każdemu sojusznikowi i społeczeństwom, że jesteśmy objęci nuklearnym parasolem ochronny
– podkreślił.