"Oni po prostu sieją zwykły terror na ulicy" - tak o osobach, które notorycznie obrażają polityków Prawa i Sprawiedliwości przed budynkiem Sejmu mówi poseł Krystyna Pawłowicz. Jak przyznaje w rozmowie z Niezalezna.pl, to jeden z powodów, dla których odchodzi z czynnej polityki.
Poseł Krystyna Pawłowicz wczoraj wieczorem została zaatakowana słownie przez grupę osób stojących przed Sejmem RP. Była to zorganizowana grupa, przygotowana do takich działań, posiadająca m.in. transparenty. Nagranie z tego zdarzenia udostępnił na Twitterze... poseł PO-KO Stanisław Gawłowski.
Skontaktowaliśmy się z parlamentarzystką PiS, by zapytać, jak z jej perspektywy wyglądała ta sytuacja.
"Wychodziłam po posiedzeniu Sejmu i policja już stała, bo oni chyba wcześniej zapowiedzieli swoje zgromadzenie, którego celem było wsparcie Adama Bodnara. Ich zdaniem ja go zaatakowałam. Tak naprawdę powiedziałam stanowisko posła dotyczące jego działalności, do czego mam prawo, a nawet konstytucyjny obowiązek"
- mówi poseł Krystyna Pawłowicz w rozmowie z Niezalezna.pl.
Co działo się dalej?
"Mieli przygotowane obrażanie mnie, były powypisywane na tekturach różne hasła. Kiedy wychodziłam, to oni się już rozgrzewali, ktoś mnie zobaczył i zaczęto wycia, krzyki, obrażanie, filmowanie. Gdybym o tym wiedziała, to bym sobie zamówiła taksówkę z innej strony. Oni po prostu sieją zwykły terror na ulicy"
- relacjonuje Krystyna Pawłowicz.
Według parlamentarzystki Prawa i Sprawiedliwości, taka sytuacja powtarza się od wielu lat i pokazuje, że niektórzy wciąż nie mogą pogodzić się z wynikiem wyborów parlamentarnych z 2015 roku.
"Oni się rozlokowują z tego miejsca, które dawno powinno być już zlikwidowane. Przy samym Sejmie mają te obskurne namioty, oni mają zgodę - jak mówią - na permanentne zgromadzenie. Nie ma czegoś takiego! Co to za zgromadzenie? Oni mają prąd, urządzenia nagłaśniające, nie wiem czy oni płacą za ten prąd"
- podkreśla Pawłowicz.
"Ludzie z zagranicy przyjeżdżają i nie dowierzają w to, co widzą. Są zdziwieni, że pod samym Sejmem są takie namioty i podkreślają, że na przykład w Stanach Zjednoczonych nie byłoby to możliwe w promieniu kilku kilometrów. A oni nas tu atakują"
- dodaje.
To, co dzieje się przed budynkiem Sejmu, poseł PiS nazywa skandalem i apeluje, by w końcu podjąć skuteczne działania w celu powstrzymania hejtu, jaki wylewa się w tym miejscu na polityków partii rządzącej.
"To jedna z przyczyn, dla których ja z polityki chcę odejść. To jest coś okropnego. Bardzo mi się to nie podoba i jeżeli z tym nie zrobi się porządku, to nie ma to nic wspólnego z demokracją i wolnością słowa. To permanentne obrażanie przy braku ochrony sądowej, ponieważ sędziowie ich uniewinniają i nie ma możliwości ukarania tych kładących się na ziemi czy obrażających. Z tym musi się zrobić porządek"
- mówi Krystyna Pawłowicz.
Jednak - jak dodaje - nie żałuje ośmiu lat spędzonych w parlamencie.
"Jestem szczęśliwa, że mogłam być w Sejmie i głośno nazywać rzeczy po imieniu"
- kończy.