Czy można umorzyć śledztwo bez zeznań najważniejszego świadka lub potencjalnego podejrzanego? Niby absurdalna teza, ale tak właśnie zachowała się Prokuratura Krajowa, która przejęła sprawę ws. skandalicznych wydarzeń w Prokuraturze Krajowej. Choć minister Adam Bodnar jest kluczową postacią w tej historii, to nie został wezwany. „Powinien być przesłuchany. To wydaje się oczywiste” – stwierdził zastępca prokuratora generalnego Michał Ostrowski, jeden z autorów zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
Oczywiście każdy prokurator ma prawo do własnej oceny dowodów, ale celem postępowania przygotowawczego jest zgromadzenie pełnego materiału dowodowego, który dałby podstawę właśnie do kompleksowej oceny. To warsztatowe podstawy naszej pracy – podkreśla prokurator Andrzej Golec, przewodniczący Niezależnego Stowarzyszenia Prokuratorów „Ad Vocem”. – A w tym konkretnym postępowaniu nie można mówić o pełnym materiale dowodowym bez przesłuchania ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Adama Bodnara, bo on był kluczową postacią styczniowych wydarzeń, jak i jego bezpośrednio dotyczyło zawiadomienie do prokuratury – dodaje.
Chodzi o wydarzenia, do których doszło 12 stycznia br., gdy minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar rozpoczął akcję przejmowania Prokuratury Krajowej. O tych działaniach „Codzienna” informowała wielokrotnie – więc jedynie przypomnimy, że celem było odsunięcie szefa PK prok. Dariusza Barskiego i usadowienie prok. Jacka Bilewicza na nieistniejącej w polskim prawie funkcji pełniącego obowiązki prokuratora krajowego.
Natychmiast zareagowali wszyscy ówcześni zastępcy prokuratora generalnego, którzy stanowczo zaprotestowali przeciwko takim działaniom.
„Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Adam Bodnar wspólnie z premierem Donaldem Tuskiem bezprawnie stworzyli nową funkcję, nieznaną ustawie Prawo o prokuraturze”
„Bezprawne działanie Adama Bodnara i Donalda Tuska ma na celu ominięcie przepisów dotyczących trybu odwołania I Zastępcy Prokuratora Generalnego przy wyraźniej pisemnej zgodzie Prezydenta RP. Powyższe działania funkcjonariuszy publicznych Adama Bodnara, Donalda Tuska i Jacka Bilewicza zostaną poddane ocenie prawnokarnej”.
Tego samego dnia zdecydowali o złożeniu zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
„Przez Adama Bodnara, Jacka Bilewicza i inne działające z nimi osoby – w związku z bezprawną próbą odwołania prokuratora krajowego Dariusza Barskiego i próbą zastąpienia go przez Jacka Bilewicza”
I rzeczywiście Prokuratura Regionalna w Warszawie wszczęła śledztwo dotyczące przekroczenia uprawnień przez działających wspólnie i w porozumieniu funkcjonariuszy publicznych; do tego grona został zaliczony minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar. Referent przesłuchał zawiadamiających, odebrał zeznania również od prok. Barskiego, który miał status pokrzywdzonego, przeprowadził wiele czynności procesowych, ale… nie dano mu dokończyć pracy.
Na początku kwietnia sprawa została przejęta przez Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej, który obecnie jest nadzorowany przez prok. Dariusza Korneluka, czyli w PK prowadzono postępowanie we własnej sprawie, bo przecież dotyczyło wydarzeń właśnie w Prokuraturze Krajowej, a także przejęcia jednostki przez Bilewicza, a w konsekwencji Korneluka.
To postępowanie – jak poinformował portal Niezależna.pl – zostało pod koniec lipca umorzone, ale teraz na jaw wyszły zdumiewające kulisy. Przede wszystkim śledztwo polegało na analizie uprawnień i decyzji prokuratora generalnego oraz ich konsekwencji, a tymczasem Adam Bodnar… nie został ani razu przesłuchany. Tak naprawdę nowy referent poprzestał na domysłach, co minister mógł mieć na myśli, aż ostatecznie uznał, iż zdarzenia opisane w zawiadomieniu nie zawierają znamion czynu zabronionego.
Portal Niezależna.pl podał inne przykłady zaskakujących wniosków. Po pierwsze: uznano, że styczniowe działania Bodnara nie stworzyły w konsekwencji zagrożenia dla funkcjonowania prokuratury ani interesów stron postępowań. Tymczasem takich sytuacji jest bez liku. A nawet sądowych orzeczeń. Po drugie: referent doszedł do wniosku, że minister ma prawo do interpretacji obowiązujących norm prawnych, a tym samym nie można mu stawiać zarzutów, iż dokonując takiej interpretacji, do-puszcza się przekroczenia uprawnień.
Finałem postępowania prokurator Golec nie jest zaskoczony, bo – jak przyznaje – takiego się spodziewał po przejęciu sprawy przez Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej.
– To było do przewidzenia, ale najpierw należało wykonać wszystkie niezbędne czynności. Chociażby dla czystości sprawy – tłumaczy przewodniczący Ad Vocem. – W sprawach mniejszego kalibru wykonuje się więcej czynności, a przecież ta jest bardzo istotna dla funkcjonowania prokuratury – dodaje.
Podkreślił również, że nie jest rolą prokuratora prowadzącego postępowanie zgadywanie, co mógłby powiedzieć lub myśleć świadek lub potencjalny podejrzany. On po prostu powinien go przesłuchać na taką okoliczność. Niestety, nie wyklucza, czy wręcz obawia się, że zasada publicznie ogłoszona przez premiera Donalda Tuska „prawo tak jak my je rozumiemy” wpłynęła na sposób działania referenta.
UMORZENIE
— Michał Ostrowski (@OstrowskiProk) August 24, 2024
Samo się nie umorzyło to śledztwo z zawiadomienia wszystkich Zastępców Prokuratora Generalnego, w tym Betaty Marczak, która jak na specjalistkę od zwalczania przestępczości zorganizowanej i korupcji od razu wyczuła, że działania 12 stycznia br.,to przestępcze, siłowe… https://t.co/6r43ix9JzV pic.twitter.com/ulnbCLnxIQ
Jak wspomnieliśmy, wśród zawiadamiających był prokurator Michał Ostrowski, którego „Codzienna” poprosiła o komentarz, on jednak został jedynie powiadomiony o umorzeniu, ale nie otrzymał postanowienia. Przyznał, że szczegóły sprawy poznał z publikacji Niezależnej.
– Jeśli jest prawdą, że w tym śledztwie nie został przesłuchany prokurator generalny Adam Bodnar, to niewątpliwie nie zostało ono przeprowadzone w sposób wyczerpujący – stwierdził. – Skoro zarzucaliśmy w zawiadomieniu przekroczenie uprawnień przez pana Bodnara, to przynajmniej w charakterze świadka powinien być przesłuchany. To wydaje się oczywiste – dodał.
Zastępca prokuratora generalnego nie ukrywa zaskoczenia argumentacją, że Bodnar interpretował prawo, a przez to nie można mówić o przekroczeniu uprawnień.
– Każdy prawnik może interpretować prawo. Natomiast jeżeli jest to prawo zapisane w ustawie, to nie możemy go interpretować w sposób odwrotny, niż brzmi zapis ustawowy, który mówi wyraźnie, kiedy, na czyj wniosek i za czyją zgodą można odwołać prokuratora krajowego. To przekracza granice interpretacji