- Już w 2010 roku byliśmy przekonaniu, że w Smoleńsku nie doszło do zwykłej katastrofy lotniczej — mówił Jan Krzysztof Ardanowski. - To, co teraz obserwujemy na Ukrainie, powinno dać tym, którzy po 2010 roku kpili z teorii zamachu, do myślenia - dodał polityk.
W Toruniu w poniedziałkowy wieczór — dzień po 12. rocznicy tragedii smoleńskiej — upamiętniono jej ofiary. Uroczysta msza święta odbyła się w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego na Koniuchach. Wzięli w niej udział m.in. były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, prezydent Torunia Michał Zaleski, wicewojewoda kujawsko-pomorski Józef Ramlau, wiceprezydent Torunia Adrian Mól, a także kujawsko-pomorska wicekurator oświaty Maria Mazurkiewicz.
"Wspominam 10 kwietnia 2010 roku dramatycznie. Brałem udział w tym wszystkim. Byłem na cmentarzu w Katyniu. Jechałem pociągiem, zrezygnowałem z miejsca w samolocie na rzecz emerytowanego generała — szefa kapituły Orderu, Virtuti Militari. Pamiętam dramat na cmentarzu, gdy dowiadujemy się ze strzępek informacji, że ta część delegacji, która leciała samolotem - już do nas nie dotrze. Płacz, lament... Uroczystości nie tak miały wyglądać"
- wspominał wydarzenia sprzed 12 lat Ardanowski. Podkreślił też: już wtedy "byliśmy przekonani o tym, że to nie była — w cudzysłowie — zwykła katastrofa lotnicza".
"To jest mało prawdopodobne, żeby doświadczeni piloci, przyzwoity samolot mógł ulec takiej katastrofie. Tylko przez chwilę zapanowała jakaś zgoda narodowa. Pamiętam, bo byłem doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, kilka dni spokoju, traumy, pojednania. Wydawało się, że szczerego. Kilka, kilkanaście dni później były już ataki, wyzwiska, krytykowanie prezydenta Kaczyńskiego, którego zachowam we wdzięcznej pamięci. To był wybitny polski patriota, człowiek, który wszystko, co czynił, czynił dla Polski, dla jej bezpieczeństwa. Może dlatego też i zginął, bo przewidywał przyszłość np. w Tbilisi — mówiąc o kolejności rosyjskiej agresji — najpierw na Gruzję, potem na Ukrainę, kraje bałtyckie, a następnie Polskę"
- wskazał Ardanowski.
Podkreślił, że przez dwie kadencje był w parlamencie członkiem komisji, która badała przyczyny katastrofy. Dodał, że były to prace bardzo trudne, bo jak badać, "gdy nie ma wraku, gdy nie ma dostępu do wraku, nie ma możliwości sprawdzenia w niezależnych ośrodkach czarnych skrzynek".
"Wielokrotnie teoria zamachu była obśmiewana z powodów psychologicznych. Wielu mówiło, że przecież to jest niemożliwe, aby Rosjanie coś takiego chcieli przeprowadzić, że to się nie mieści w relacjach międzynarodowych w XXI wieku. Nagle okazuje się, że to się wszystko mieści. To, co teraz obserwujemy na Ukrainie — ludobójstwo, mordowanie bezbronnych ludzi, realizacja utopijnych wizji Putina, gdzie człowiek się nie liczy, polowanie na prezydenta Ukrainy - to powinno dać tym, którzy po 2010 roku kpili z teorii zamachu, do myślenia"
- powiedział Ardanowski.
Ocenił, że nie ma możliwości, aby samolot uderzając o ziemię, rozpadł się na 60 tysięcy drobnych części. Dodał, że samolot musiał się rozpaść w powietrzu, bo tylko "to tłumaczy tak duży teren, na którym znajdowano jego fragmenty".
Uczestnicy uroczystości modlili się po mszy świętej przy epitafium smoleńskim z podobiznami prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii Kaczyńskiej oraz nazwiskami ofiar katastrofy tragedii 10 kwietnia 2010 r., które zostało odsłonięte w trzecią rocznicę tragedii.
Prezydent Torunia Michał Zaleski mówił, że 10 kwietnia 2010 roku w okolicach Smoleńska zginęli "najlepsi z najlepszych".
"Pośród nich prof. Lech Kaczyński — prezydent, jak on to dobitnie mówił, najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Dla niego nie było na świecie jaśniejszej ojczyzny jak Polska. Zginął wraz z małżonką, ale też prezydentem na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim, z wieloma wybitnymi ludźmi"
- mówił Zaleski. Przypominał marsze żałobne w Toruniu w pierwszych dniach po katastrofie. Odniósł się także do obecnej wojny na Ukrainie.
"Od 47 dni obserwujemy wrażliwość na tragedię wojny w Ukrainie, wrażliwość dla uciekinierów Ukrainy, wrażliwość dla tych, którzy bronią swojej ojczyzny i oddają za nią życie, tych, którzy są mordowani przez sowieckiego okupanta w Ukrainie. (...) Tutaj w Toruniu zawsze wielką dumą napawało słowo pokój. To słowo płynie do naszych serc, do tych, którzy walczą w Ukrainie, do każdego na świecie"
- powiedział Zaleski.
W katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.