10 maja przed Pałacem Prezydenckim odbyły się obchody 85. miesięcznicy upamiętniającej katastrofę smoleńską, którym towarzyszyła kontrmanifestacja zorganizowana między innymi przez tzw. Obywateli RP. Doszło do przepychanek. W ich trakcie naruszono m.in. nietykalność cielesną policjanta oraz jednego z uczestników miesięcznicy, byłego działacza opozycji antykomunistycznej, szefa warszawskiego Klubu „Gazety Polskiej” Adama Borowskiego, który po zakończeniu uroczystości został uderzony przez jednego z kontrmanifestantów.
Komentując te wydarzenia szef MSWiA powiedział, że „kontrmanifestacje nie były legalne”. Jak podkreślił, były dwie legalne manifestacje – jedna na Skwerze Hoovera, a druga przy Krakowskim Przedmieściu na wysokości tzw. „Domu Bez Kantów”.
Mariusz Błaszczak tłumaczył, że manifestacja jest legalna wtedy, gdy zostanie zarejestrowane konkretne miejsce, w którym się odbywa.
– wyjaśnił.Ci, którzy zostali wylegitymowani, są podejrzani o (...) zakłócanie legalnej manifestacji, legalnego zgromadzenia jakim była procesja z archikatedry warszawskiej pod Pałac Prezydencki
Reklama
– podkreślił minister. Jak dodał, kontrmanifestanci to ludzie „chorzy z nienawiści”.10 maja ludzie, którzy chcą odebrać prawo innym do zgromadzeń, zakłócali mszę świętą w katedrze. To jest przekroczenie kolejnej bariery w kościele
CZYTAJ WIĘCEJ: Jak bydło! Podczas mszy smoleńskiej doszło do szokującego zdarzenia
Zdaniem ministra „demokracja polega na tym, że każdy ma prawo do organizowania swoich zgromadzeń, każdy ma prawo do ogłaszania swoich poglądów, ale nie ma prawa do ograniczania swobód innym”.
– dodał.Niech będzie kontrmanifestacja, ale bez blokowania, oddalona o te sto metrów, które jest w ustawie o zgromadzeniach
Minister podkreślił, że policja zajmuje się wszystkimi sprawami i wszystkimi doniesieniami ws. zajść podczas manifestacji.