– Gdyby 10 kwietnia 2010 roku i nieco później, parę dni później, Donald Tusk nie dogadał się z Władimirem Putinem, na tej zasadzie, że przekazujemy wam, obcemu państwu, prowadzenie dochodzenia
– powiedziała Witek.Nareszcie prokuratura podjęła się prowadzenia rzetelnego śledztwa, bo katastrofa była w 2010 roku, minęło tyle lat i w dalszym ciągu nie mamy tego, co jest podstawą do badania, czyli nie mamy wraku i nie mamy czarnych skrzynek. I to, co się działo przez ostatnie lata pokazywało, że prokuratura markowała, udawała prowadzenie śledztwa
– dodała szefowa gabinetu politycznego premier.To był karygodny błąd, ale czy błąd? Postawię tutaj znak zapytania, ponieważ na dzisiejszej konferencji prokuratorzy wyraźnie powiedzieli, że oprócz tego wątku samej katastrofy są także badane wątki wokół katastrofy, związane między innym z niedopełnieniem obowiązków
– oceniła Witek.Gdyby 10 kwietnia 2010 roku i nieco później, parę dni później, Donald Tusk nie dogadał się z Władimirem Putinem, na tej zasadzie, że przekazujemy wam, obcemu państwu, prowadzenie dochodzenia w tej sprawie, dziś bylibyśmy w zupełnie innym miejscu
– mówiła.Te decyzje o postawieniu takiego zarzutu wynikają nie tylko z badania tych akt, które zgromadzone zostały w ostatnim czasie, ale przede wszystkim z odczytania tego zapisu fonograficznego, z którego okazuje się można odczytać znacznie więcej niż mówiono nam dotychczas. Czyli jak rozumiem, prokuratorzy są już na takim etapie, że są w stanie w sposób rzetelny postawić właśnie zarzut umyślnego spowodowania katastrofy
– podkreśliła Elżbieta Witek.Ten samolot był cięty na kawałki, był myty, czyli to było ewidentnie widać, że dowód tego, co się wydarzyło w Smoleńsku został zniszczony. Ale dzisiaj można wykorzystać nowoczesne metody do tego, żeby nawet po wielu, wielu latach zadać pytanie: co tak naprawdę się stało?