W środę na posiedzeniu sejmowej komisji ds. dzieci i młodzieży przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, policji i Służby Więziennej przedstawiali informacje na temat zabezpieczenia dzieci w pieczy zastępczej i sytuacji w związku ze śmiercią Oskarka w rodzinie zastępczej.
Obraz, który się wyłania z wyjaśnień rządu i służb jest wstrząsający.
Błędy. Nieadekwatne środki
Po pierwsze, dopiero po około miesiącu– już po ujawnieniu przez media – sprawą okoliczności śmierci małego dziecka i karygodnej postawy wobec jego matki, zajęły się Ministerstwo Sprawiedliwości i Minister Rodziny. Wyników szczegółowych kontroli podległych im instytucji nie ma do dzisiaj.
Do błędów przyznała się odpowiedzialna za więziennictwo wiceminister resortu sprawiedliwości Maria Ejchart. Wyraziła zdanie, że środki użyte podczas pogrzebu Oskarka, w tym zastosowanie wobec matki kajdanek zespolonych, „były nieadekwatne”.
Ponoszę za to pełną odpowiedzialność. Czasem człowiek zawodzi. Trzeba wyciągnąć konsekwencje
– mówiła.
Podobnie stwierdziła Dyrektor Generalna Służby Więziennej Płk Renata Niziołek. Oceniła, że środki przymusu były „nieproporcjonalnie użyte”. Jak stwierdziła, osadzona w zakładzie karnym matka otrzymała informacje o śmierci dziecka. Poprosiła na przepustkę okolicznościową na pogrzeb. Dostała zgodę. Według Niziołek, policja otrzymała informację, że „podczas pogrzebu będzie próba zatrzymania innej poszukiwanej osoby”. Prawdopodobnie chodzi o ojca Oskarka, który jest poszukiwany przez policję i nie mieszkał z rodziną. O szczegółach „pułapki” zastawionej na ojca na pogrzebie jego dziecka nie było jednak mowy podczas komisji.
Według wyjaśnień kierującej Służbą Więzienną płk Niziołek, dyrektor więzienia Warszawa- Grochów zdecydował o użyciu tzw. odzieży więziennej. Decyzję o zastosowaniu kajdanek zespolonych na pogrzebie miał podjąć szef konwoju w drodze na pogrzeb.
Ejchart, dopytywana przez posłów, przyznała, że matka mogła odbywać karę w zakładzie karnym z dziećmi. Taką decyzję wydaje Sąd Opiekuńczy. Stwierdziła, że matka „nie wyraziła takiego życzenia”, gdy została poinformowana o takiej możliwości. Jednak – co przyznali podczas komisji podlegli jej urzędnicy - w pisemnej dokumentacji nie ma śladu, że matka Oskarka uzyskała wiedzę o takiej możliwości.
Jak dowodziła Ejchart, sąd wydając wyrok, mógł nie wiedzieć, że kobieta jest w ciąży, a kurator nie mógł uzyskać informacji jaka jest sytuacja rodziny. „Kurator nie miał wiedzy o sytuacji kobiety. W interesie osoby oskarżonej jest przedstawienie informacji, jaki jest jej stan” – przekonywała.
Wiceminister sprawiedliwości informowała, że matka Oskarka Magdalena W. została skazana 14 listopada 2024 na karę ograniczenia wolności – bezpłatne prace społeczne. 29 listopada nastąpiło uprawomocnienie wyroku. Kurator sądowy w styczniu wezwał skazaną, aby pouczyć ją o karze i sposobie jej realizacji. Magdalena W. nie stawiła się. Trzeba przypomnieć, że była wówczas w ostatnich miesiącach ciąży! Skazana jednak zareagowała. Mailowo wytłumaczyła, że ma chore dziecko i nie może stawić się w terminie. Kurator miał więc poprosić o stawiennictwo telefonicznie. Magdalena W. wysłała informację, że się nie stawi.
Kurator wystąpił do sądu 24 marca o orzeczenie kary zastępczej pozbawienia wolności. W maju warszawski sąd zarządził karę pozbawienie wolności 120 dni. W uzasadnieniu sąd zarzucił kobiecie „postawę lekceważącą”. 15 maja skazana została doprowadzona do aresztu śledczego, a jej dzieci oddane do rodziny zastępczej i domu dziecka.
Bezprawne rozdzielenie dzieci
Wątpliwości budzą wyjaśnienia wiceminister Aleksandry Gajewskiej. Wiceszefowa resortu rodziny stwierdziła, że „bliscy rodziny odmówili opieki nad dziećmi”, dlatego trafiły do pieczy zastępczej. W dalszej części wypowiedzi przyznała, że ojciec „wstępnie deklarował” możliwość opieki. „Zmieniały się ramy czasowe” – oceniła. Mówiła też o „utrudnionym kontakcie” i „braku jasnej deklaracji” w sprawie opieki nad dziećmi członków rodziny, co doprowadziło, że funkcjonariuszki policji podjęły decyzję o zastosowaniu pieczy zastępczej.
Z wyjaśnień Gajewskiej wynika, że kilkumiesięczny Oskarek trafił do „doświadczonej rodziny zastępczej”. Zaś starszą, kilkuletnią córkę skierowano do rodzinnego domu dziecka.
Tymczasem rodzeństwo powinno przebywać razem w tej samej rodzinie zastępczej, rodzinnym domu dziecka, placówce opiekuńczo-wychowawczej lub regionalnej placówce opiekuńczo-terapeutycznej. Celem jest minimalizowanie traumy związanej z rozłąką z rodzicami. Złamano więc tę elementarną zasadę.
Kilkulatka ciągle przebywa w domu dziecka, mimo że 28 maja do sądu trafił wniosek jego babci o ustanowienie rodziny zastępczej.