Nie jest już żadną tajemnicą, że Grzegorz Schetyna nie będzie ubiegał się o wybór na kolejną kadencję w roli lidera Platformy Obywatelskiej. Tymczasem sam główny zainteresowany postanowił zabrać głoś w te sprawie i uchylić nieco rąbka tajemnicy na temat swojej decyzji. „Być może trzeba mieć dystans do siebie ” - przekonywał Schetyna.
Stwierdziłem, że jest też możliwość znalezienia miejsca w Platformie niekoniecznie w pierwszej linii czy na czubie, w tej szpicy. Być może trzeba mieć dystans do siebie, pomagając Platformie, budując tak jak chcę ją budować i będę to robił dalej. Nawet nie z bocznego ani z tylnego [siedzenia], ani z bagażnika. Jestem osobą, dla której Platforma to wielki projekt, poświęciłem jej polityczne życie i zrobię wszystko, żeby [pracować dla Platformy]. Platforma to więcej niż ambicje czy oczekiwania nas, polityków, którzy ją prowadzili i będą prowadzić.
- mówił Grzegorz Schetyna na antenie Polsat News.
Na tym się jednak nie skończyło. Schetyna wspominał, że namawiano go do ponownego kandydowania na lidera PO, a w pewnym momencie rozmarzył się nawet, że mógłby wybory w partii wygrać.
Uważam, że 4 lata tej kadencji zamykają pewien etap. Trzy wybory – te wygrane do Senatu i przegrane do Sejmu ostatnie – spowodowały, że rozpoczęła się debata wewnątrz Platformy, ale głównie, może często, w mediach nt. nowego początku, konieczności rozpoczęcia nowego etapu. Być może [nowy etap] byłby [możliwy ze mną jako przewodniczącym]. Być może gdybym forsował swoją kandydaturę, a byłem namawiany, być może bym wygrał. Uważałem, że debata wokół mojej osoby, mojego kandydowania nie przysłuży się Platformie Obywatelskiej. To jest najważniejszy projekt mojego życia i zrobię wszystko, żeby ona [PO] była mocniejsza, a nie osłabiona debatą, czy ja powinienem być przewodniczącym, czy nie.
- tłumaczył Schetyna.