Milanówek - niewielkie podwarszawskie miasteczko – stał się w ostatnich dniach "słynny" ze względu na incydent, do którego doszło podczas wyborów samorządowych w 2018 r. Jak ustaliliśmy, miejscowy konflikt jest jednak znacznie poważniejszy, a jednym z jego skutków mogła być tragiczna śmierć animatora kultury, który demonstracyjnie podpalił się w centrum miasta. Kilkoma wątkami wydarzeń w Milanówku zajmuje się prokuratura.
Z powodu incydentu, do którego doszło podczas ciszy wyborczej przed wyborami samorządowymi w 2018 r., nieznany dotychczas szerzej mieszkaniec Milanówka Krzysztof Umiastowski, stał się niemalże "gwiazdą mediów". Zwłaszcza tych atakujących rząd. Z upływem czasu na jaw jednak wychodzi coraz więcej informacji na temat jego działalności. Reporter portalu Niezalezna.pl rozmawiał na ten temat z wieloma osobami. Także Umiastowskim.
Krzysztof Umiastowski jest właścicielem firmy MOTYL-SOUND Technika Estradowa, a także działaczem społecznym, zaangażowanym w prowadzenie największego profilu na Facebooku, poświęconego lokalnym sprawom Milanówka - „Milanówek - Milanowianie Kochający Milanówek”.
Okazuje się, że incydent opisywany przez „Gazetę Wyborczą” nie był jedynym kontrowersyjnym zdarzeniem z udziałem tego mężczyzny, bo jak informowaliśmy kilka dni temu, Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim prowadzi postępowanie w sprawie pomówienia i stosowania gróźb wobec burmistrza podwarszawskiego Milanówka Piotra Remiszewskiego.
- Złożyłem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Śledztwo jest prowadzone z czterech artykułów przez prokuraturę w Grodzisku Mazowieckim. Dotyczy znieważania funkcjonariusza publicznego i rasizmu. Sąd uznał sprawę za poważną, bo nakazał prowadzenie sprawy z art. 212 z urzędu, a nie z oskarżenia prywatnego
- powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl burmistrz Milanówka Piotr Remiszewski.
Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński potwierdził, że prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie pomówienia za pomocą środków masowego komunikowania burmistrza Milanówka, co mogło narazić go na utratę zaufania niezbędnego do zajmowania stanowiska.
Zdaniem burmistrza, „Umiastowski jest jednym z najgroźniejszych hejterów w naszym kraju”.
- Jest to osoba, która działa w ten sposób nie tylko w środowisku cyfrowym, ale podobnie w świecie realnym. Ponieważ jednak w świecie realnym ma on zawężone możliwości, więc cały swój impet tego bardzo negatywnego działania wrzuca do internetu
- powiedział naszemu reporterowi Piotr Remiszewski. Jak dodał, człowiek ten jest mocno zdeterminowany w dążeniu, abym przestał być burmistrzem i „robi wszystko, żeby doprowadzić do tego celu, posługując się chamstwem i konfabulacją” – mówił.
- W swoim hejcie przekracza wszelkie możliwe granice. [Profil na Facebooku „Milanówek - Milanowianie Kochający Milanówek” - red.] jest to platforma, która generuje i dystrybuuje treści rasistowskie i ksenofobiczne, ale też hejt na najgorszym możliwym poziomie. Bezwzględnie ustalono, że to właśnie pan Krzysztof Umiastowski jest administratorem tego profilu.
- ocenił burmistrz Milanówka.
Screen/Facebook
- Moja rodzina dostała od niego totalny „łomot”. Eksploracja tematów dotyczących mojej rodziny była zatrważająca. Moja małżonka jest Kenijką i wygląda trochę inaczej niż przeciętny Polak, podobnie jak moje dzieci. Pan Umiastowski publikował m.in. zdjęcie Murzynki, która siedzi na jakimś pniu i jest obwieszona kapslami od butelek po piwie z tekstem: mąż uwielbia piwo a ja biżuterię. W Milanówku ten podtekst jest jednoznaczny”.
- relacjonował Remiszewski.
Screen/Facebook
Burmistrz Remiszewski podkreśla, że przed rozpoczęciem kampanii w grudniu 2018 r. Krzysztof Umiastowski miał do niego „negatywny stosunek”, czemu dawał wyraz jako administrator wspomnianego profilu „Milanówek - Milanowianie Kochający Milanówek”.
Jak wskazał w rozmowie z Niezalezna.pl sekretarz Urzędu Miasta Milanówek Piotr Iwicki, „Umiastowski nienawidził byłej burmistrz Wiesławy Kwiatkowskiej z tego powodu, że stanął do jakiegoś przetargu na obsługę komputerową i ten przetarg przegrał”.
- Wówczas momentalnie stał się jej wrogiem i zaczął szukać kogoś, kogo może wesprzeć, żeby „dokopać pani Kwiatkowskiej”. Dostrzegł to, że mocnym kandydatem który ma szansę wygrać wybory jest pan Remiszewski i w pewnym momencie ten portal [profil na Facebooku „Milanówek - Milanowianie Kochający Milanówek”.-red] zaczął go promować
- powiedział Iwicki. Jak podkreślił, „profil działa już kilka lat i pan Umiastowski sobie wymyślił, że jeżeli będzie wspierał burmistrza w kampanii wyborczej w 2018 r., to coś z tego będzie miał”.
Burmistrz Remiszewski, pytany przez nas dlaczego - mając świadomość tego, że Umiastowski - jak twierdzi obecny burmistrz - posługuje się hejtem - nawiązał z nim współpracę, oznajmił, że w stosunku do jego poprzedniczki [byłej burmistrz Wiesławy Kwiatkowskiej-red.] Krzysztof Umiastowski zachowywał się „w sposób bardzo umiarkowany”. - Można to było nazwać krytyką, natomiast w moim przypadku przekroczył wszelkie możliwe granice - ocenił.
Jak relacjonuje sekretarz Piotr Iwicki, problemy z Krzysztofem Umiastowskim zaczęły się po tym, jak został on odcięty od miejskiej kasy.
- Dzwonił do burmistrza, mówiąc wprost, że „oczekuje pracy. Chciał nagłaśniać coś dla Milanowskiego Centrum Kultury”
- wspominał Iwicki, dodając, że „Umiastowski kilkukrotnie wykonywał różne zlecenia na rzecz miasta, za które łącznie otrzymał ok. 15 tys. zł, jednak usługi przez niego świadczone były na tak fatalnym poziomie, że Milanowskie Centrum Kultury musiało z niego zrezygnować”. - To co robi teraz Umiastowski jest, odwetem, za to, że nie może czerpać z miejskich pieniędzy - wskazał Iwicki.
- On powiedział mi wprost: nie po to dałem się pogryźć [przez obecną szefową kampanii A. Dudy Jolantę Turczynowicz-Kieryłło-red.] i poniosłem największe straty w czasie wyborów, żeby nic z tego nie mieć. Umiastowski – dosłownie powiedział – że skoro on nic z tego nie ma, to tak jak poprzednią panią burmistrz usunął ze stanowiska, to teraz usunie burmistrza Remiszewskiego. Powiedział to wprost, w cztery oczy na spotkaniu powyborczym, zorganizowanym przez pana burmistrza w marcu 2019 r.
- cytował sekretarz Iwicki.
- Kiedy zadałem pytanie Umiastowskiemu, czy się nie boi, że zostanie namierzony, bo burmistrz to nie jest tylko pan Remiszewski, tylko jest to funkcjonariusz publiczny - powiedział, że on się nie boi, bo ma tyle nicków, że nikt go nie namierzy, bo ludzie, którzy tam piszą, działają pod kilkoma różnymi nickami
- wspominał.
Pod koniec 2018 roku pojawił się pomysł zakupu przez miasto obiektu biurowego wraz z przyległą do budynku halą magazynową nadającą się do adaptacji tego miejsca, aby stworzyć w nim nowoczesne zaplecze Milanowskiego Centrum Kultury z salą widowiskową dla ok. 400 osób. Artysta i animator kultury Dariusz Biernacki był jednym z sygnatariuszy grupy „Łąkowa”, która walczyła o to, żeby gmina nabyła tą nieruchomość (zlokalizowaną przy ulicy o tej samej nazwie) dla Milanowskiego Centrum Kultury. Według szacunków, łączny koszt tej inwestycji zamknąłby się w kwocie 7 mln zł, a w zamian miasto mogło mieć obiekt na światowym poziomie.
Z powodu zaangażowania w ten projekt, Dariusza Biernackiego spotykało wiele nieprzyjemności i szykan na forum Rady Miasta, jak również w mediach społecznościowych.
10 stycznia b.r. doszło do ogromnej tragedii - Dariusz Biernacki dokonał samospalenia w centrum miasta. Jak wskazał sekretarz Iwicki „on również był osobą bardzo mocno poniewieraną przez profil, którego administratorem jest Umiastowski”.
- Zauważył to nawet ksiądz, który podczas mszy pogrzebowej powiedział, że Dariusz Biernacki został zabity hejtem. I to był właśnie hejt pojawiający się na stronie „Milanówek - Milanowianie Kochający Milanówek”. Mieszkańcy Milanówka łączą jednoznacznie śmierć pana Dariusza Biernackiego z falą hejtu, która go dotknęła
- mówił w rozmowie z Niezalezna.pl sekretarz Iwicki.
Jak podkreślił burmistrz Piotr Remiszewski „Dariusz Biernacki miał zdiagnozowaną depresję, jednak zdaniem specjalistów z którymi rozmawiał, nie tłumaczy ona tak zamanifestowanego samobójstwa”.
- Po jego tragicznej śmierci rozmawiałem zarówno z psychologami jak i psychiatrami. Wszyscy oni jednoznacznie stwierdzili, że sposób w jaki doszło do jego śmierci był tak demonstracyjny, że nie można łączyć tych dwóch rzeczy, czyli jego depresji i samobójstwa. Do samospalenia doszło w piątek w godzinach szczytu, w centrum miasta
- powiedział Remiszewski. - "Wiele osób sądzi, w tym także ja, że to co się wydarzyło było wynikiem hejtu, który na niego spłynął" - dodał.
Burmistrz wspomina Dariusza Biernackiego jako osobę bardzo wrażliwą „człowieka z wielkim sercem, wielkim oddaniem dla miasta i mieszkańców”.
- On bardzo mocno się angażował, a na sam koniec wylano na niego wiadro pomyj, bo stanął po stronie zdrowego rozsądku w sporze z Radą Miasta, która sprzeciwiała się stworzeniu przyzwoitych warunków dla krzewienia kultury
- ocenił Piotr Remiszewski.
O przyczynę dramatycznej w skutkach decyzji Dariusza Biernackiego spytaliśmy bliską przyjaciółkę zmarłego - także wybitną animatorkę kultury, zabiegającą o zakup i adaptację nieruchomości przy ul. Łąkowej dla potrzeb Milanowskiego Centrum Kultury - Iwonę Dornarowicz.
Jako główną przyczynę tragedii wskazała spór z Radą Miasta i związany z nim hejt na profilu administrowanym m.in. przez Krzysztofa Umiastowskiego. Jak mówiła „Darek był słabszy od niej” i nie mógł sobie z tym poradzić.
Po śmierci przyjaciela Iwona Dornarowicz skierowała do Rady Miasta Milanówek list otwarty, w którym wytknęła radnym obojętność na nienawistne komentarze zamieszczane na profilu „Milanówek - Milanowianie Kochający Milanówek”.
- Pozwalali Państwo na profilu Państwu sprzyjającym szkalować, wyśmiewać, poniżać, deptać wartościowych ludzi, w tym mojego Przyjaciela. Nie trzeba być wyjątkowo bystrym, żeby nie zauważyć bezpośredniego związku profilu Milanówek – Milanowianie kochający Milanówek z Radą Miasta. Wpisy typu Tosia K. i inne podpisane w ten sposób z profilu Pani Przewodniczącej, która umieszczała je do czasu u siebie, przeszły płynnie na Milanowian. Osoby, które wypowiadały się na sesjach czy komisjach popierające Radę Miasta, wypowiadały się na tym profilu. To jest wielka odpowiedzialność nazwać Artystę „pseudo artystą” – prawdziwego Wielkiego Artystę. Czy chory z nienawiści administrator zdaje sobie sprawę z tego, do czego dopuszczał? Czy nie wie, że hejt zabija?
- pytała rozpaczliwie Iwona Dornarowicz.
- Rado Miasta – przecież to jasne, że to „Wasz” portal, kto śmiał mieć inne zdanie, był blokowany. „Wasz” ujęłam w cudzysłów, bo to nie portal Rady Miasta, ale Was promuje, Wam sprzyja, niszczy Waszych przeciwników – też tych Radnych, którzy mieli inne zdanie niż większość. Zadeptałabym się ze wstydu, gdyby moje działania popierał taki portal – takie błoto, taki gnój
- czytamy w liście otwartym Iwony Dornarowicz do Rady Miasta Milanówka.
Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim w dniu 28 stycznia umorzyła postępowanie (sygn. akt. PR2DS/99.2020) ws. tragicznego w skutkach samopodpalenia. Od decyzji śledczych nie wniesiono zażalenia.
Chcąc ustalić rzeczywisty przebieg tragicznego w skutkach konfliktu, skontaktowaliśmy się także z Krzysztofem Umiastowskim. Podczas ponad godzinnej rozmowy z reporterem Niezalezna.pl mężczyzna odniósł się po kolei do formułowanych przez burmistrza i sekretarza miasta Milanówek zarzutów, przedstawiając swoją wersję zdarzeń.
Według Umiastowskiego, „są one bezpodstawne”, a on sam nie brał udziału w żadnej kampanii hejtu skierowanej przeciwko burmistrzowi oraz nieżyjącemu Dariuszowi Biernackiemu.
Pod koniec długiej rozmowy mężczyzna oznajmił, że z uwagi na toczące się postępowanie karne nie wyraża zgody na publikowanie szczegółów swoich wyjaśnień. Jednocześnie zaprzeczył, jakoby to on miał zamieszczać (lub tolerować jako administrator) nienawistne wpisy na Facebooku, sugerując, że mogły to być inne osoby podszywające się pod jego nick.
Będziemy wracać do tego tematu. Zamierzamy przyjrzeć się "publicystycznej" działalności niektórych radnych miasta związanych z profilem „Milanówek - Milanowianie Kochający Milanówek”.