Tajemnice sędziego, agenta Łukaszenki » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Polscy hokeiści przegrali z Niemcami 2:4 w swoim szóstym meczu mistrzostw świata Elity • • • Iga Świątek wygrała z Białorusinką Aryną Sabalenką 6:2, 6:3 w finale tenisowego turnieju WTA w Rzymie • • •

Przedwyborczy szantaż wojną. Wołodźko: Atak na PiS w najbliższych tygodniach będzie furiacki

Wystąpienie Donalda Tuska w środę na Radzie Krajowej Platformy Obywatelskiej i tzw. informacja o celach polityki zagranicznej Polski wygłoszona z mównicy sejmowej dzień później przez Radosława Sikorskiego pokazują, że jedynym maniakalnym celem trzynastogrudniowców jest wygranie eurowyborów i utrzymanie się jak najdłużej u władzy w Polsce. Obok racji stanu III RP obaj panowie nawet nie przechodzili.

Donald Tusk
Tomasz Hamrat - Gazeta Polska

Zarówno Donald Tusk, szef rządu koalicji 13 grudnia, jak i Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, swój polityczny przekaz zbudowali na hejcie i kłamstwach wobec Prawa i Sprawiedliwości. Architekci polsko-rosyjskiego resetu, o którym pamięci powszechnej boją się jak diabeł święconej wody, zaczęli ostrą kampanię przed eurowyborami. A do tych pozostało już niewiele czasu – do urn pójdziemy 9 czerwca. Trudno powiedzieć, kto kogo przelicytował w cynizmie i hipokryzji, czy Tusk Sikorskiego, czy Sikorski Tuska. 

Perfidne kłamstwa, cyniczne obelgi władzy

Próby wmówienia opinii publicznej, że PiS jest partią prorosyjską, a jej jedyną ambicją jest zniszczenie Unii Europejskiej, nie ma nic wspólnego z odpowiedzialną polityką w czasach geopolitycznego kryzysu, który już właściwie przepoczwarzył się w pełzającą III wojnę światową. To wyłącznie przedwyborcza retoryka i wyścig o palmę pierwszeństwa. Donald Tusk doskonale wie, że jeśli tym razem jego partia nie dobiegnie do mety pierwsza, wrażenie będzie fatalne. 

Zmęczenie okolicznościowych wyborców już jest widoczne. Liczyli na paliwo po 5 zł z groszami, niebywałe ulgi podatkowe dla zwykłych ludzi, zbicie „pisowskiej drożyzny”, a może i urządzanie publicznych linczów na działaczach prawicy. Nie dostali nawet TVP, którą dałoby się oglądać, co jest tragikomiczną puentą ponad stu dni Tuska. Ale już widzą i wiedzą, że na horyzoncie są podwyżki, podwyżki i jeszcze raz podwyżki. Oraz zalegalizowani imigranci zamiast miejsc pracy w mniejszych i większych miejscowościach, jak Polska długa i szeroka. 

Perfidnych kłamstw i cynicznych obelg Tuska i Sikorskiego nie ma co powtarzać. Odpowiedzieli na nie prezydent Andrzej Duda i były minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. Trzeba jednak zwrócić uwagę na przekaz tyleż groteskowy, co niebezpieczny dla Polski. Tusk posługiwał się nim w ubiegłą środę na Radzie Krajowej PO, a Sikorski dzień później z mównicy sejmowej. To narracja, że jeśli PO nie wygra eurowyborów, Polskę czeka niechybna rosyjska napaść. Aż chciałoby się zapytać: czy to przestroga, czy obawa, czy może podpuszczanie Moskwy? 

Jawny szantaż wobec Polaków

Z pewnością to jawny szantaż wobec polskiego społeczeństwa – wybierzcie nas, a wraz z nami Unię Europejską, „taką, jaka ona dziś jest”. Kiedyś na podobnej zasadzie „wybitny strateg polityczny” Tusk chciał się tak układać z Władimirem Putinem. Wszyscy wiemy, jak się skończyło robienie interesów z Rosją „taką, jaka ona jest”. Przypomniał to nam Marcin Tulicki swoim wstrząsającym filmem dokumentalnym, który błyskawicznie skasowano w TVP, gdy pułkownik Bartłomiej Sienkiewicz przejął media publiczne. Wkrótce ten pan zostanie europosłem. Aż ciarki przechodzą na myśl, w jaki sposób on i jemu podobni będą „reprezentowali interesy Polski” w Brukseli. 
W ostatnich dniach na twarzach dziennikarzy TVN wcale nie widać wielkiej radości. Przeciwnie, kto w ubiegły czwartek rano oglądał choćby rozmowę Konrada Piaseckiego z Krzysztofem Hetmanem, a później słuchał uszczypliwości dziennikarzy w studiu, ten widział, że nie są zadowoleni z całej sytuacji. Oczywiście łatwiej było „dać bęcki” Hetmanowi, bo z Marcinem Kierwińskim czy Bartłomiejem Sienkiewiczem nie mogliby sobie pozwolić na niemal jawne szyderstwa. Skąd to niezadowolenie? Czy tylko dlatego, że duże nazwiska od Tuska wolą łatwą kasę w Brukseli niż znacznie trudniejszą pracę w ministerstwach? 

Niewykluczone, że grupy wpływu popierającego PO boją się czegoś innego. Że bez dużych nazwisk i rozpoznawalnych twarzy elektorat się posypie, a koalicja 13 grudnia nie ogarnie konfliktu z partiami Zjednoczonej Prawicy i zacznie spadać dla niej poparcie. A wtedy z „demokratycznej legendy” 15 października nic nie zostanie. To naprawdę bardzo prawdopodobna obawa. Bo kto zastąpi starych, PO-wskich wyjadaczy? Klaudia Jachira? Franciszek Sterczewski? Marcin Józefaciuk? To już chyba lepiej, żeby swoim bliskim współpracownikiem Donald Tusk znów uczynił Jacka Protasiewicza. Z nim przynajmniej mielibyśmy trochę radości w social mediach. 

Tusk zapewne dobrze wie, że osłabia własne zaplecze w Polsce, wysyłając istotnych graczy do Brukseli. Czy to on korumpuje w ten sposób ich sytymi benefitami, czy to oni pokazują, że także potrafią wystawić rachunki – zostawmy to pytanie otwarte. Ważny jest również inny czynnik: lider koalicji 13 grudnia bardzo chciałby pokazać nie tylko swoim zwolennikom w Polsce, ale i mentorom w Europie, że jest w stanie dobiec do mety pierwszy w wyborach. Na razie jednak musi się kontentować powtarzaniem, że „PiS wygrywa, ale przegrywa”. Ale tego na długo nie wystarczy, to pokazuje całą kruchość trzynastogrudniowego paktu. Tusk bardzo liczył na mijankę i w październiku, i w kwietniu. Lewicowo-liberalne media jak grabarze nieudacznicy od jesieni kilkukrotnie kładli PiS do grobu. Jeśli czytają Państwo ten artykuł, to znaczy, że jesteście w doborowym towarzystwie ludzi, którzy pozostają wierni swoim poglądom, choć wbrew temu, co o nas mówią, i my wszyscy różnimy się między sobą w tej czy owej kwestii. 

Ważne jest co innego: Tusk wciąż nie ma takiego komfortu, żeby powiedzieć: jesteśmy pierwsi, cieszymy się jako partia największym społecznym poparciem. Powiem więcej: Tusk doskonale wie, że nadchodzi gospodarcza wichura, która odbierze mu część elektoratu. Dlatego teraz musi judzić przeciw PiS i szantażować Polaków: albo my, albo wojna. On jest zdolny do najgorszego cynizmu. Kiedyś obściskiwał się z Angelą Merkel i Władimirem Putinem. Dziś stroi się w szaty Katona, ostrzegającego przed Niemcami i Rosją. Gdyby nie straszliwa choroba postkomunizmu, z jej paskudnymi objawami, jak polityczna amnezja i kompleksy wobec kolonizatorów, która toczy nasze społeczeństwo, byłby na marginesie polityki po 10 kwietnia 2010 r. 

Trzeba rozbroić „sześć mitów”

Poświęćmy jeszcze parę zdań strategii Radosława Sikorskiego. Nie lekceważyłbym jako nośnej przedwyborczej narracji „sześciu mitów”, z pomocą których chciał pokazać rzekomą indolencję, złą wolę i miałkość intelektualną Zjednoczonej Prawicy. Tych „sześć mitów” operuje na przerysowaniach i ma służyć pokazaniu PiS jako partii skrajnie eurosceptycznej, gotowej do przeprowadzenia polexitu, w sytuacji gdy czyha na nas Rosja. To może działać na wyobraźnię części wyborców. 

Trzeba zatem pokazywać, skąd krytyka obecnej Unii. I że przy takiej unijnej polityce, coraz bardziej proniemieckiej, zamordystycznej i proimigracyjnej, unijnemu projektowi grozi implozja. Albo sprowadzenie krajów takich jak Polska do roli posłusznych podwykonawców interesów innych krajów. Tylko że to trzeba robić umiejętnie, nie tylko przypominając, kim był Tusk i jego partia w niemiecko-rosyjskiej układance przed dekadą, ale też pokazując, że centroprawica w Polsce zachowuje balans między różnymi siłami politycznymi i wizjami Europy. I że wobec zachodniej prawicy jest choćby rzecznikiem realistycznego myślenia o Rosji. 

Do trzech razy sztuka – myśli Tusk. I wysyłając do Brukseli najwierniejszych żołnierzy w nadziei na wyborcze zwycięstwo, sporo ryzykuje. Atak na PiS w kolejnych tygodniach będzie zapewne furiacki. PiS musi z jednej strony umiejętnie przypomnieć o suflowanym z Berlina polsko-rosyjskim resecie. I pokazać, że to ludzie Tuska, którzy dziś ku swojemu zdumieniu muszą powtarzać arcypolskie hasła, byli przez dekady bezkrytycznymi, proniemieckimi euroentuzjastami. A równocześnie jasno mówić o polityczno-gospodarczych szaleństwach, które planuje Unia choćby w sprawie imigrantów i Zielonego Ładu.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Wołodźko
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo