Zabieranie pieniędzy Polakom w postaci podwyższonego VAT-u i za chwilę podwyższonej ceny energii spowoduje, że nie będzie na tyle silnego popytu konsumpcyjnego, a więc wzrost PKB będzie osłabiony - ocenił w Telewizji Republika ekonomista, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie Mariusz Andrzejewski.
Gdy w szczycie inflacji, niebezpiecznie zbliżającej się do poziomu 20 proc., Narodowy Bank Polski pokazał symulację mówiącą o tym, że na przełomie roku 2023/2024 zbliżymy się do celu inflacyjnego, po stronie opozycji padały rozmaite zarzuty, odbierające wiarygodność polskiemu bankowi centralnemu. Dziś ci sami politycy zamiast przemilczeć przestrzeloną narrację, żądają postawienia prof. Adam Glapińskiego przed Trybunałem Stanu.
O strategii Narodowego Banku Polskiego i nadchodzącej podwyżce podatku VAT mówił w Telewizji Republika prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie Mariusz Andrzejewski, były wiceminister finansów w pierwszym rządzie Prawa i Sprawiedliwości.
Dopytywany, jak długo jeszcze stopy procentowe będą utrzymywać się na wysokim poziomie, odparł:
„jeżeli jest zagrożenie, że inflacja za chwilę zacznie wzrastać to Rada Polityki Pieniężnej ma związane ręce, nie może tego (obniżenia stóp procentowych - red.) zrobić. Dobrze byłoby, gdyby rząd z Radą Polityki Pieniężnej, z prezesem NBP usiadł i powiedział tak: „na razie powinna być polityka gospodarcza taka, żeby zostawić pieniądze w kieszeniach Polaków””.
Uznał, że „zabieranie pieniędzy Polakom w postaci podwyższonego VAT-u i za chwilę podwyższonej ceny energii spowoduje, że nie będzie na tyle silnego popytu konsumpcyjnego, a więc wzrost PKB będzie osłabiony”.
- Zauważam, że rząd martwi się wyłącznie o swoje pieniądze; te, które mają wpłynąć do budżetu. Być może przesadził z obietnicami, na które musiałby wydać
- Rząd dał, ale już zabiera. Obniża siłę popytu konsumpcyjnego. A ten parametr za poprzedniego rządu był drugim silnikiem wzrostu gospodarczego w Polsce. Inwestycje, przemysł i właśnie popyt konsumpcyjny. Ludzie mieli pieniądze z rozmaitych programów rządowych i to powodowało radykalny wzrost PKB nawet 5,3 proc. - podsumował.