Pomimo wielu pism, które pisaliśmy przez dwa lata, mimo próby rozmów, podjęcia dialogu społecznego z władzami ratusza, z pełnomocnikiem, żaden z naszych postulatów nie został uwzględniony - mówi na materiale posła PiS Sebastiana Kalety jeden z mieszkańców kamienicy, która została odcięta przez remont ulic na warszawskim Śródmieściu. Podkreśla, że przez trwające prace mogą zakończyć się dla lokalnej społeczności katastrofą.
- Rafał Trzaskowski dużo mówi o tym, że on zmienia Warszawę, że ją zazielenia i perełką w jego - można powiedzieć - działalności jest Plac Pięciu Rogów. To jest jedna z niewielu rzeczy, z których coś zrobił Rafał Trzaskowski, ale skutki społeczne tych decyzji, tych remontów naprawdę są niewyobrażalne - mówi w materiale poseł PiS Sebastian Kaleta.
Kaleta podkreśla, że mieszkańcy kamienic, przy których trwają prace nie mogą w żaden sposób dojechać do swoich domów. - Kilkadziesiąt kamienic. Kilka tysięcy mieszkańców straciło dostęp do swoich nieruchomości, bo Rafał Trzaskowski wdraża swoją ideologię - zarzuca poseł PiS.
Więcej o sytuacji mieszkańców w materiale polityka mówi jeden z nich, Karol Goliński. Wyjaśnia, że ulice, którymi mieli dojazd do posesji, miejsca parkingowe zostaną usunięte, a w ich miejsce powstanie woonerf. - Deptaku spacerowego, połączonego z funkcją rozrywkową. Interes mieszkańców został całkowicie zlekceważony. Pomimo wielu pism, które pisaliśmy przez dwa lata, mimo próby rozmów, podjęcia dialogu społecznego z władzami ratusza, z pełnomocnikiem, żaden z naszych postulatów nie został uwzględniony - opowiedział.
"Tu mają być turyści, którzy będą wydawać w lokalach rozrywkowych pieniądze, mają być spacerowicze, mają być też - niestety, powiedzmy szczerze - grupy młodzieży, które spożywają alkohol, plus panowie, którzy nigdzie nie pracują, tylko ten alkohol też spożywają od rana do wieczora. Natomiast mieszkańcy się nie liczą"
– powiedział.
Jego zdaniem, wygląda na to, że jest to kolejna próba pozbycia się mieszkańców Śródziemia po aferze reprywatyzacyjnej. Wyjaśnił, że przed rozpoczęciem prac zdarzały się problemy z dostępem, ale przeważnie udawało się je rozwiązać. Teraz sytuacja jest bardzo trudna.
"[...] można było zaparkować pod własnym domem, mogły dojechać do nas sprzęty AGD, meble. W tej chwili mamy już nawet z tym problem. Tu już nie chcą pracować ekipy remontowe, albo biorą podwójną stawkę. Nikt nie chce już dowozić w tej chwili mebli, bo nie ma dojazdu, nie ma wyjazdu. Nikt nie będzie transportował 300 metrów dużej szafy na wózku ręcznym"
– zaznaczył. Podkreślił, że ten remont zakończy się dla mieszkańców "katastrofą".