- To nie jest nawet kapiszon, tam przecież nic nie ma. Ale parę spraw chcę sprostować, bo mamy do czynienia z całą masą nieprawdziwych sugestii. Na przykład czy poseł i szef partii ma prawo być szefem rady fundacji, czyli de facto rady nadzorczej? Otóż ma prawo - tak ostatnie "sensacyjne" teksty "Gazety Wyborczej" komentuje prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński w wywiadze dla tygodnika "Sieci".
W ubiegły wtorek "Gazeta Wyborcza" opublikowała pierwsze stenogramy "taśm Kaczyńskiego", które już wcześniej m.in. Tomasz Lis czy Jarosław Kurski określali mianem "bomby", która miała zmieść PiS ze sceny politycznej. Już w dniu publikacji słowo "bomba" coraz częściej zastępowało słowo "kapiszon". Rewelacje Wojciecha Czuchnowskiego stawiają tak naprawdę lidera Prawa i Sprawiedliwości w dobrym świetle.
Kolejne teksty z serii "taśm Kaczyńskiego" publikowane przez "GW" również nie okazały się sensacją, jakiej życzyliby sobie zapewne redaktorzy z Czerskiej. Dowodziły raczej uczciwych postaw - zarówno samego prezesa Kaczyńskiego, jak i ludzi z jego bliskiego otoczenia.
Po serii artykułów w "Wyborczej" głos postanowił zabrać sam prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla tygodnika "Sieci" stwierdził, że "parę spraw chce sprostować".
- To nie jest nawet kapiszon, tam przecież nic nie ma. Ale parę spraw chcę sprostować, bo mamy do czynienia z całą masą nieprawdziwych sugestii. Na przykład czy poseł i szef partii ma prawo być szefem rady fundacji, czyli de facto rady nadzorczej? Otóż ma prawo, to nie jest złamanie żadnego przepisu
- powiedział prezes PiS
- Za bezczelną manipulację uznaję twierdzenie, że ta sprawa ma cokolwiek wspólnego z art. 24 Ustawy o partiach politycznych, która zakazuje im działalności gospodarczej. Dlaczego to manipulacja? Bo nie ma żadnych relacji finansowych pomiędzy fundacją a partią. Żadnych. To są dwie oddzielne instytucje
- dodał Jarosław Kaczyński.
Sprawa "taśm Kaczyńskiego", których stenogramy publikuje "Wyborcza" związana jest z budową w Warszawie dwóch wieżowców. przez spółkę Srebrna.
Przygotowanie inwestycji zlecono Austriakowi Geraldowi Birgfellnerowi, który wykonał m.in. projekt architektoniczny. Spółka Srebrna wstrzymała jednak inwestycję i odmówiła mu zapłaty za wykonaną pracę. Z opublikowanych stenogramów rozmowy, w której udział biorą m.in. prezes PiS oraz Birgfellner, wynika, że Jarosław Kaczyński proponuje Austriakowi wejście na drogę sądową w celu uzyskania oczekiwanej zapłaty.
Pełnomocnicy Geralda Birgfellnera, Roman Giertych oraz Jacek Dubois złożyli do prokuratury zawiadomienie o "uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego". Rzecz w tym, że - jak dowiedziała się "Gazeta Polska Codziennie" - do zawiadomienia nie dołączono żadnego nośnika zawierającego nagrania rozmów cytowanych w dokumentach skierowanych do prokuratury. Na najbliższy poniedziałek - jak wynika z nieoficjalnych informacji - zaplanowano przesłuchanie w prokuraturze Geralda Birgfellnera.