Donald Tusk pozwał Tomasza Sakiewicza i "Gazetę Polską". Chodzi o okładkę tygodnika. Co zrobił lider PO? Nie przyszedł na rozprawę, na której miał składać zeznania. Najciekawszy jest powód. Były premier kwestionuje… obowiązujące w Polsce prawo. "Trzeba powiedzieć jasno - prawo obowiązuje wszystkich. Sytuacja ta wygląda jednak tak, jakby Donald Tusk chciał stawiać się ponad prawem" - skomentował w rozmowie z portalem Niezalezna.pl przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości - Marek Ast (PiS).
16 czerwca w Sądzie Okręgowym w Warszawie miała się odbyć kolejna rozprawa z powództwa Donalda Tuska przeciwko „Gazecie Polskiej” i Tomaszowi Sakiewiczowi, w sprawie okładki GP. Zaplanowane przesłuchanie polityka się jednak nie odbyło - na wniosek jego prawników, którzy zażądali odroczenia posiedzenia. Czyli Tusk wytoczył proces, a w jego trakcie zaczął grać na zwłokę.
O przesunięciu terminu Sakiewicz dowiedział się na niedługo przed rozprawą.
Donald Tusk uciekł z dzisiejszej rozprawy. W wyniku starań jego adwokatów, rozprawę odroczono z powodu absolutnie absurdalnego. Donald Tusk wysłał modyfikację własnego pozwu, choć ta dotyczy wykonania wyroku. Nie ma to nic wspólnego z tą rozprawą. Jeśli ktokolwiek mógł prosić o odroczenie, to druga strona, która nie zna tej modyfikacji
O komentarz do tak kuriozalnej postawy Donalda Tuska poprosiliśmy przewodniczącego sejmowej komisji sprawiedliwości - Marka Asta (PiS). Polityk na samym wstępnie zaznaczył, że "prawo obowiązuje wszystkich".
"W tym wypadku zmiana Kodeksu postępowania cywilnego miała na celu uniknięcie sytuacji, w której osoba, w stosunku do której zapadł wyrok, musiałaby ponieść niewspółmierne koszty przeprosin - we wskazanym medium - niewspółmiernie i winy i ciężaru popełnionego wykroczenia"
– mówił w rozmowie z nami poseł PiS.
Jego zdaniem, ta sytuacja wygląda tak, jakby "Donald Tusk chciał stawiać się ponad prawem".
"Nie ma on żadnej możliwości, aby kwestionować obowiązujące prawo, a sąd musiałby orzekać rzeczywiście w świetle nowo obowiązujących przepisów. Widać tutaj wyraźnie nieprzejednany charakter Tuska, jego mściwość w stosunku do swoich oponentów. Tutaj mieliśmy do czynienia rzeczywiście z ewidentną satyrą... Cień padający pod nosem Tuska widocznie skojarzył mu się z określoną osobą, ale to jest jego sprawa..."
– wskazał polityk.
Ast przyznał, że dziwi się temu, iż "sąd przykłada taką uwagę do wniosków Tuska".
"Bo akurat ta sprawa powinna być już dawno zakończona" - tłumaczy.
Szefa komisji sprawiedliwości zapytaliśmy również o dość wymowną datę kolejnej rozprawy, którą wyznaczono na 16 listopada - po wyborach parlamentarnych w Polsce.
"No to pokazuje, że tu jest takie oczekiwanie, w którą stronę rozwinie się sytuacja polityczna. Jest to dodatkowy element, który tutaj wskazuje na zwyczajne nękanie niezależnych mediów"
– stwierdził Marek Ast.