Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Poważne zarzuty w pozwie wobec Onetu: nieprawda, nierzetelność, brak źródeł

Dziennikarze Onet.pl, pisząc materiał uderzający w Karola Nawrockiego, nie dali sztabowi czasu na odpowiedź. Wysłali pytania na godzinę przed opublikowaniem. Kłamstwa, nierzetelność, nadużycia – to tylko część zarzutów zawartych w pozwie przeciwko tej redakcji i jej dziennikarzom.

Według Onetu, Nawrocki miał uczestniczyć w procederze sprowadzania prostytutek dla gości Grand Hotelu w Sopocie, gdy był tam ochroniarzem. Portal oparł się na dwóch anonimowych źródłach. Portal Niezależna.pl dotarł do pozwu o ochronę dóbr wobec Onetu i prywatnego aktu oskarżenia  wobec autorów materiału – Andrzeja Stankiewicza i Jacka Harłukowicza. Pozwy skierowane przez Karola Nawrockiego trafiły we wtorek do Sądu Okręgowego w Warszawie.

Reklama

Brak czasu na odpowiedź

Według prawników Nawrockiego, dziennikarze portalu Onet.pl nie zachowali się rzetelnie.

Opublikowali kontrowersyjny artykuł w 65 minut po zwróceniu się drogą mailową do rzeczniczki sztabu kandydata o przedstawienie stanowiska. „Emilia Wierzbicki (rzeczniczka kampanii powoda) i powód dowiedzieli się o zadanych pytaniach 26.5.2025 r. po godzinie 13.05 (po pierwszej publikacji)” – argumentują w pozwie o ochronę dóbr osobistych prawnicy Nawrockiego.  

Zdaniem prawników, wysłanie pytań na godzinę przed zaplanowaną publikacją świadczy m.in. o tym, że tekst był już o godz. 12.00 ukończony i gotowy oraz powstał w całości bez zapoznania się ze stanowiskiem powoda. Autorzy publikacji liczyli, że Nawrockiemu nie uda się zapoznać z pytaniami i odpowiedzieć. Postanowili więc zasugerować czytelnikom, że Nawrocki i jego sztab nie mogą zaprzeczyć ich ustaleniom, czy brak mu odwagi „zmierzyć ze sprawą".

Według przedstawicieli obywatelskiego kandydata na prezydenta, to przejawy nierzetelności i „poważny delikt dziennikarski”. 

Nieprawda i brak rzetelności

Jak podkreślają, zarzuty dziennikarzy Onet.pl nie były ani prawdziwe, ani nie są efektem szczególnej (a także podstawowej) staranności i rzetelności. Autorom zarzucają „brak oparcia się na rzetelnych źródłach informacji”, „nieumożliwienie adekwatnego ustosunkowania się do zebranych informacji” i „nierozważenie powagi zarzutu”. 

Praktycznie 100% informacji na które powołują się autorzy materiałów prasowych pochodzi od 2 rzekomych, a z pewnością anonimowych informatorów. Tak skonstruowany utwór dziennikarski stanowi klasyczny błąd, by nie rzec nadużycie. (…)Twierdzenia objęte materiałami prasowymi Pozwanego, których dotyczy żądanie pozwu, są fałszywe; powód nie organizował dla nikogo prostytutek, nie parał się sutenerstwem, ani kuplerstwem

– podkreślają prawnicy w pozwie. 

Jak zaznaczają, dziennikarze prezentują twierdzenia swych rzekomych (anonimowych) informatorów „w sposób jak najbardziej afirmatywny”.

Nawet gdyby było inaczej i autorskie wypowiedzi były neutralne, nie miałoby to zasadniczego znaczenia. Na równi z wypowiedziami własnymi, odpowiada się za treść i formę przytaczanych informacji i ocen osób trzecich. Cytujący, jeśli decyduje się powielić, a zwłaszcza upublicznić zarzut wypowiedziany przez osobę trzecią, ponosi odpowiedzialność za jej słowa

– argumentują. 

Pozwany – zdaniem prawników – nie może skutecznie bronić się argumentacją, że dziennikarze działali w obronie społecznie uzasadnionego interesu.

Realizacja społecznie uzasadnionego interesu musi bowiem odbywać się przy zachowaniu wymogów szczególnej rzetelności i staranności. Przesłanka działania w interesie doniosłym społecznie jest jedynie jednym z wymogów powodujących uchylenie bezprawności działań dziennikarza. Bez zachowania kwalifikowanej staranności i rzetelności nie może samoistnie uchylać bezprawności jego działania

– podkreślają.  

W opinii prawników, jest oczywiste – o ile informatorzy Onet.pl w ogóle istnieją – że z racji anonimowości, mogą oni z dużym prawdopodobieństwem być skonfliktowani z powodem.

Właśnie konflikt z opisywaną osobą, w połączeniu z nierzetelnością informatora jest częstym motywem korzystania z anonimowości. Wiarygodność osoby, która ukrywa tożsamość jest właściwie zerowa – nie odpowiada ona za swoje słowa, wie, że z racji regulacji art. 15 w zw. z art. 49 PrPras, a także art. 180 § 3 Kodeksu Postępowania Karnego nie zostanie ujawniony – pod rygorem odpowiedzialności karnej dziennikarza. Wprawdzie autorzy deklarują:  Ze względu na obawy o własne bezpieczeństwo nasi rozmówcy chcą pozostać anonimowi. Ale biorą odpowiedzialność za swe słowa – deklarują, że są gotowi złożyć zeznania przed sądem.  Jednak powyższa wypowiedź jest wewnętrznie sprzeczna, nielogiczna, a poprzez to niewiarygodna. O ile rzekomi informatorzy zostaliby powołani na świadków, w dodatku – jak to sugerują autorzy (nierzetelnie lub z niewiedzy) w najbliższych dniach w ramach postępowania wyborczego, o tyle ich tożsamość stałaby się natychmiast powszechnie znana. Nikomu nie należy tłumaczyć jak wielkim zainteresowaniem mediów i opinii publicznej cieszy się ta sprawa. Tym samym natychmiast „zdradzona" zostałaby ich rzekoma tożsamość. Skoro tak i mieliby być na to gotowi, to dlaczego korzystają z anonimowości „obawiając się o swoje bezpieczeństwo"? Wszak złożenie wysoce zniesławiających osobę publiczną zeznań przed sądem wydaje się być istotnie większym aktem odwagi, niż wypowiedź do mediów...

  – czytamy w pozwie. 

Bezprawność i siła winy

Prawnicy zauważają, że waga zarzutów względem Nawrockiego – jakie niesie za sobą treść publikacji – jest wielka.

Pomimo to czytelnicy otrzymali kilka tekstów zbudowanych na dwóch anonimach (nie wiadomo, czy faktycznie istniejących) i celowo pominiętym stanowisku powoda. Tak nie wolno tworzyć najbardziej błahych tekstów dziennikarskich, a co dopiero materiałów mogących zniszczyć życie człowieka, wpłynąć na wybór głowy państwa. Można więc pokusić się o refleksję, że autorzy – wbrew ww. zaleceniom – uznali najwyższą rangę swych zarzutów jako asumpt do zastosowania najniższych sub – standardów jakościowych dziennikarstwa. Zaniechania i nadużycie w powyższym zakresie w sposób oczywisty świadczą zarówno o bezprawności, jak i znacznym nasileniu winy

– czytamy w pozwie. 

Przedstawiciele Nawrockiego wnoszą o „zakazanie pozwanemu publikacji twierdzeń, przypuszczeń, spekulacji, sugestii, także w formie pytań, czy relacji z wypowiedzi osób trzecich, że powód – podczas pracy w Grand Hotelu w Sopocie w charakterze ochroniarza – był zaangażowany w proceder „organizowania” prostytutek dla hotelowych gości, sutenerstwa, względnie kuplerstwa. 

Domagają się też publikacji oświadczenia, o treści: 

„Przeprosiny dla Pana Karola Nawrockiego 

Przepraszamy Pana Karola Nawrockiego za to, że w materiałach prasowych z 26-27.5.2025 r. na portalu Onet.pl pt: 

。 Karol Nawrocki i tajemnice Grand Hotelu, 

。 Burza wokół ustaleń Onetu w sprawie Karola Nawrockiego (...), 

o Nowe fakty o Karolu Nawrockim. Ostre słowa prawnika (...), 

o Andrzej Stankiewicz odpowiada Karolowi Nawrockiemu. "Nie zrobi tego z prostej 

przyczyny", 

opublikowane zostały twierdzenia, sugestie, przypuszczenia i podejrzenia co do tego, że Pan Karol Nawrocki - podczas pracy w Grand Hotelu w Sopocie w charakterze ochroniarza - był zaangażowany w proceder: 

o organizowania" prostytutek dla hotelowych gości, 

sutenerstwa, względnie kuplerstwa. 

Działania dziennikarzy były bezprawne, nieetyczne, niepoparte wiarygodnymi dowodami”

Prywatny pozew

W prywatnym pozwie przedstawiciele Nawrockiego oskarżają Andrzeja Stankiewicza, że w porozumieniu z Jackiem Harłukowiczem, w ramach cyklu materiałów prasowych pomówił Karola Nawrockiego. To przestępstwo z przepisu art. 212 § 1 w zw. z art. 212 § 2 Kodeksu Karnego. 

W obu pismach znajduje się wyjaśnienie przyczyny, dla których zdecydowano się na prywatny akt oskarżenia w sprawie o zniesławienie i (odrębne) powództwo o ochronę dóbr osobistych, a nie na tzw. wniosek wyborczy w trybie art. 111 kodeksu wyborczego. 

Ostatni powołany przepis ma ściśle ograniczony zakres przedmiotowy; choć pozwala reagować na wypowiedzi w prasie, to jednak wyłącznie stanowiące agitację wyborczą. W utrwalonym orzecznictwie polskich sądów wskazuje się, że krytyczne dla kandydatów w wyborach materiały dziennikarskie ukazujące się w trakcie kampanii wyborczej nie stanowią agitacji wyborczej, tylko realizację misji prasy, która nie ustaje w ww. okresie

- tłumaczą autorzy. 

Źródło: niezalezna.pl
Reklama