Posłowie zarabiają lepiej od większości Polaków, mają też wyższą kwotę wolną od podatku. Mimo tego, wciąż znajdują się tacy parlamentarzyści, którym... jest mało. Minister Joachim Brudziński powiedział dziś, co o nich myśli. Wyjaśnił także, dlaczego startuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Pod koniec lutego Komitet Polityczny PiS podjął decyzje dotyczące "jedynek" i "dwójek" na listach w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wśród przedstawionych kandydatów znalazło się kilku ministrów oraz wiceministrów rządu, m.in. szef MSWiA Joachim Brudziński, wicepremier Beata Szydło, minister edukacji Anna Zalewska, wiceminister kultury Jarosław Sellin, a także rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska, wiceminister inwestycji i rozwoju Andżelika Możdżanowska, czy wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. Jest też szef MSWiA Joachim Brudziński.
Minister Brudziński powiedział dziś w RMF FM, że jeżeli zdobędzie mandat do Parlamentu Europejskiego, to chce ten czas wykorzystać do tego, żeby być jeszcze skuteczniejszym politykiem i jeszcze skuteczniej zabiegać o interesy Polski. Choć niektórzy zarzucają mu, że robi to dla pieniędzy...
Wynagrodzenie, dieta, dodatki - to wszystko sprawia, że ciężko znaleźć posła, który zarabiałby niegodnie. A jednak! Choć trudno w to uwierzyć, to są jeszcze posłowie, którzy twierdzą, iż... za mało zarabiają.
„Jako poseł na Sejm jestem w pełni usatysfakcjonowany dochodami. Czasami z olbrzymim wstydem przyjmuję głosy niektórych moich koleżanek i kolegów, którzy gdzieś tam, po kątach jęczą, że mało zarabiają. Niech spotkają się z ludźmi, których dochody są na poziomie 2 tysięcy, poniżej 2 tysięcy, a dopiero później płaczą”
– skomentował w rozmowie z Robertem Mazurkiem minister Brudziński.