Charge d'affaires Ambasady Republiki Białorusi w Polsce Alaksandr Czasnouski został wezwany do polskiego MSZ. Sprawa ma związek z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej. Mimo, iż białoruski dyplomata zaprzeczał temu, by przy granicy padały strzały, rzecznik MSZ Łukasz Jasina stwierdził: "Mamy dowody na to, że te strzały zostały oddane, inaczej nie byłyby wydawane różnego rodzaju komunikaty".
Od 2 września w związku z presją migracyjną w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego przylegających do granicy z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy. Początkowo stan wyjątkowy został wprowadzony na 30 dni; został przedłużony o kolejne 60 dni. Od sierpnia polska Straż Graniczna udaremniła ponad 10 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, a 1,5 tys. osób zostało zatrzymanych w głębi kraju i przewiezionych do ośrodków dla cudzoziemców. Tylko we wrześniu 7535 razy próbowano sforsować granicę.
We wtorek wiceszef MSZ Marcin Przydacz poinformował, że do władz Białorusi została skierowana kolejna nota z propozycją wysłania przez Polskę konwoju humanitarnego dla migrantów na granicy, a ciężarówki są gotowe do wyjazdu.
W środę rzecznik białoruskiego MSZ Anatol Hłaz oświadczył, że "propozycja Polski to politykierstwo i retoryka populistyczna, niezwiązana z realnością i sytuacją". Zdaniem Hłaza „w pospiesznych jednostronnych decyzjach polskich władz, by wysłać coś bez sensu, prośby czy choćby zgody partnera, to przejaw konkretnego lekceważenia białoruskiej państwowości i suwerenności”.
Rzecznik białoruskiego MSZ zarzucił polskiej stronie, że na terytorium Polski „uchodźcy są bici do półśmierci, nielegalnie wypychani poza granicę i nie żałuje się nawet niepełnosprawnych dzieci”, a także że polskie władze wprowadziły stan wyjątkowy na granicy, "by to ukryć”. Jego zdaniem Polska ignoruje decyzje organizacji międzynarodowych.
Dziś rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska poinformowała, że w czwartek patrol służb białoruskich oddał strzały w kierunku żołnierzy Wojska Polskiego, którzy razem z SG patrolują granicę. Jak zaznaczyła, prawdopodobnie strzały te oddano przy użyciu ślepej amunicji. Nikomu nic się stało.
Sytuacja na granicy staje się coraz bardziej napięta, stąd wezwanie ważnego białoruskiego urzędnika do siedziby MSZ.
Charge d'affaires Ambasady Republiki Białorusi w Polsce Alaksandr Czasnouski, wychodząc z siedziby MSZ powiedział dziennikarzom, że: "te informacje o strzałach są nieprawdziwe".
Rzecznik MSZ powiedział dziennikarzom, że spotkanie z Czasnouskim przebiegało w "atmosferze urzędowej".
- Pan charge d'affaires został poinformowany o naszym stanowisku wobec incydentów, które mają miejsce na granicy polsko-białoruskiej, incydentów, które mają miejsce już od dłuższego czasu, ale także o tych incydentach, które miały miejsce teraz, chociażby strzały oddane do patrolu Straży Granicznej
- relacjonował Jasina.
Pytany o słowa Czasnouskiego, że informacje o strzałach są nieprawdziwe, Jasina powiedział: "Mamy dowody na to, że te strzały zostały oddane, inaczej nie byłyby wydawane różnego rodzaju komunikaty". Zadeklarował również, że "jeśli zaistnieje taka konieczność, zostaną te dowody przekazane stronie białoruskiej i nie tylko oczywiście stronie białoruskiej, ale i opinii publicznej, i innym państwom".
Rzecznik resortu dyplomacji zaznaczył również, że charge d'affaires Ambasady Republiki Białorusi w Polsce został przyjęty w MSZ na poziomie dyrektora Departamentu Wschodniego. "Warto pamiętać, że to jest urzędowy kontakt, który jest ważny, ale pamiętamy też o obniżeniu rangi polsko-białoruskich stosunków dyplomatycznych od dłuższego czasu, to nie jest wyłącznie przypadek ostatnich kilku tygodni" - zaznaczył