Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Coś się dzieje w aptekach. Czy Polacy zostaną bez tych leków?

Coraz więcej osób wychodzi z aptek z pustymi rękami. Problem, który jeszcze niedawno wydawał się przejściowy, dziś przybiera zaskakującą skalę. Coś, co przez lata było oczywistością, przestaje nią być. Czy niedługo tysiące chorych Polaków zostaną postawione pod ścianą? Sytuacja, której nikt się nie spodziewał, lada dzień może się stać codziennością.

Zwykła wizyta w aptece potrafi dziś zamienić się w kilkugodzinne tournée po mieście. Nieważne, czy szukasz leku przeciwzapalnego na receptę, syropu przeciwalergicznego dla dziecka czy tabletek dla seniora. Coraz częściej słyszymy w okienku: „proszę spróbować gdzie indziej”.

Reklama

Problem braku leków osiągnął niespotykaną dotąd skalę. Choć Ministerstwo Zdrowia publikuje listy tzw. produktów zagrożonych brakiem dostępności, realia w aptekach mówią jedno: to kryzys, którego nie wolno ignorować.

Niedostępne leki na cukrzycę czy nadciśnienie

Według najnowszych danych z LekInfo24 oraz branżowego portalu mgr.farm, na liście niedostępnych lub zagrożonych leków znalazły się m.in. Pelgraz (stosowany w chemioterapii), Ultibro Breezhaler (dla chorych z POChP), a także popularne leki na nadciśnienie, cukrzycę i choroby tarczycy. Co miesiąc lista się wydłuża, a niektóre pozycje znikają z rynku na wiele tygodni.

Szczególnie dotkliwe konsekwencje braku leków odczuwają mieszkańcy mniejszych miejscowości. Dane z raportu Rzeczpospolitej z czerwca tego roku pokazują, że tylko 40 proc. mieszkańców wsi ma aptekę w promieniu 10 minut od domu. W większych miastach to ponad 80 proc.. Ale nawet tam dostępność leków nie jest gwarantowana.

Dostawy są nieregularne, musimy tłumaczyć pacjentom, że na niektóre leki czeka się tygodniami

– przyznają aptekarze. Powody? Eksperci wskazują na trzy główne: ograniczenia w globalnym łańcuchu dostaw, problemy z rejestracją i refundacją w Polsce oraz rosnące koszty importu i produkcji. Do tego dochodzi problem tzw. wywozu leków czyli eksportu deficytowych medykamentów za granicę, gdzie sprzedawane są po wyższych cenach.

Pacjenci radzą sobie sami

Resort zdrowia próbuje reagować. W lipcu 2025 r. zaktualizowano listę leków zagrożonych, a także zapowiedziano wzmocnione kontrole dystrybucji. Pojawiły się też pomysły stworzenia mobilnych aptek, czyli furgonetek z lekami, które mogłyby docierać do miejsc bez stałych placówek farmaceutycznych. Na razie jednak to tylko pilotaż.

Z kolei pacjenci próbują radzić sobie sami. Wymieniają się informacjami w mediach społecznościowych, tworzą grupy alertowe, a także sprowadzają leki zza granicy. W praktyce oznacza to, że osoby starsze, chore lub cyfrowo wykluczone zostają na lodzie.

Problem dotyczy nie tylko rzadkich leków specjalistycznych. Coraz trudniej kupić też środki pierwszej potrzeby, a także niektóre antybiotyki, insuliny, leki uspokajające czy nawet syropy dla dzieci. W długofalowej perspektywie brak systemowego rozwiązania może oznaczać prawdziwą katastrofę zdrowotną. Eksperci przestrzegają, że jeśli państwo nie wypracuje skutecznego mechanizmu monitorowania i zarządzania dystrybucją, Polska stanie się krajem „lekowego drugiego świata”.

Źródło: niezalezna.pl
Reklama