Zofia Adamowicz, która mieszka w Los Angeles od 50 lat, nigdy nie wróciła do Polski. Cała jej rodzina - po syberyjskiej tułaczce poprzez Afrykę i Anglię osiedliła się w Kalifornii. - Polonia była jak wielka rodzina, wszyscy się zgadzali i wszyscy się wspierali – wspomina pani Zofia w rozmowie z korespondentką Niezalezna.pl Małgorzatą Schulz.
Sędziwa Polka jest współzałożycielką zespołu tańca ludowego „Krakusy” oraz liderką polonijną, która brała udział w powstawaniu najważniejszych organizacji i centrów polonijnych Południowej Kalifornii, m.in. polskiej szkoły w Los Angeles oraz Domu Seniora „Szarotka.”
Pani Zofia pamięta Polę Negri, słynną gwiazdę przedwojennego kina, którą jako jedyną wśród polskich aktorów uhonorowano gwiazdą w alei Hollywood oraz jej matkę Eleonorę Chałupiec. Obie były parafiankami, a także donatorkami parafii pod wezwaniem Matki Boskiej Jasnogórskiej w Los Angeles.
Za działalność na rzecz Polaków żyjących w USA, Zofia Adamowicz otrzymała wiele nagród państwowych oraz polonijnych, w tym m.in. srebrny Krzyż Zasługi, nadany za zasługi na polu pracy społecznej w 1970 roku przez Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie.
Fot./Małgorzata Schulz
Zrzeszenie Nauczycieli Polskich w Ameryce oraz Kongres Polonii Amerykańskiej doceniło także działania Zofii Adamowicz na polu krzewienia języka polskiego, przyznając jej specjalny Dyplom Uznania. W 2001 otrzymała od rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego brązową odznakę za ofiarną pomoc i krzewienie kultury chrześcijańskiej w Polsce.
Fot./Małgorzata Schulz
Korespondentka Niezalezna.pl w Stanach Zjednoczonych Małgorzata Schulz spotkała się i przeprowadziła rozmową panią Zofią.
Kiedy i w jakich okolicznościach powstał zespół Krakusy?
Uniwersytet Południowej Kalifornii w Los Angeles zwrócił się do nas w sprawie występu na festiwalu międzynarodowym. Było to rok 1956 i nie istniał wtedy w Los Angeles polski zespół tańca ludowego. Ja, mój mąż Wiesiek, mój brat Kazimierz Cybulski i jego żona Henryka mieliśmy doświadczenie w tańcach ludowych, zdobyte w Anglii. W ciągu trzech tygodni udało nam się przygotować do występu na uniwersyteckim festiwalu. Zatańczyliśmy krakowiaka w cztery pary. Dołączyli do nas Krystyna Janiszewska i Zbigniew Szumański i tak to się wszystko zaczęło.
Zofia Adamowicz z mężem/Fot./Małgorzata Schulz
Jak wyglądały początki Polonii w Południowej Kalifornii?
Jak przyjechaliśmy do Los Angeles parafia już istniała, ale nie było jeszcze kościoła. Msze święte odbywały się w domu parafialnym. Włączyliśmy się do działalności polonijnej, wspieraliśmy polską szkołę i rozwijaliśmy działalność „Krakusów.” Istniała już wtedy polska szkoła, którą założyła Zofia Wojciechowska, a także działała już organizacja „Samopomoc.”
Czy się zajmowała „Samopomoc"?
Powstała, aby pomagać nowo przybyłym uchodźcom z drugiej wojny światowej, takim jak my. Byłym sybirakom, którzy tułali się po obozach. Jej głównym celem była pomoc w szukaniu pracy, były osoby, które nie znały języka angielskiego, więc pomoc była konieczna. Była to prężna organizacja, mieliśmy dużo ochotników. Zgłaszali się, aby tym nowo przybyłym pomóc stanąć na nogi i zrobić pierwsze kroki w Stanach Zjednoczonych.
A „Szarotka”?
Ksiądz Zbigniew Olbryś zorganizował komitet zbiórki pieniędzy na budowę „Szarotki.” Był to cudowny kapłan, przyjaciel ludzi i jemu zawdzięczamy wiele dobrego. Ksiądz Olbryś obecnie mieszka w Polsce. "Szarotka" została spłacona w ciągu pięciu lat dzięki wielkiej ofiarności ludzi. Szarotka powstała w 1957 roku i do dzisiaj jest ważnym ośrodkiem życia polonijnego w Los Angeles. Odbywają się tam spotkania, w niedzielę można zjeść polski obiad i zakupić pączki oraz drożdżówki. W tym dużym multikulturowym mieście jest to miejsce, gdzie mieści się kawałek Polski.
Był też Kongres Polonii Amerykańskiej?
Prężnie działał. Szczególnie w okresie stanu wojennego jak wysyłaliśmy paczki do Polski. Moje dzieci też pomagały, syn i córka pakowali paczki i zawozili na lotnisko. Adresy na jakie wysyłać dary dostawaliśmy z Chicago. Była wielka jedność, organizowaliśmy demonstracje wspierające Polskę.