Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Poturbowany przez ochroniarzy Trzaskowskiego dziennikarz zrobił obdukcję. Jej wyniki szokują

Zaatakowany przez ochronę Rafała Trzaskowskiego dziennikarz Republiki trafił do szpitala. Zrobiono mu też obdukcję, z której jasno wynika, że Janusz Życzkowski doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu powyżej siedmiu dni. To zaś według przepisów prawa oznacza, że czyn kwalifikowany jest jako przestępstwo i sprawa powinna być ścigana z urzędu.

Atak na dziennikarza Republiki

Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę

Reklama

W czwartek Rafał Trzaskowski odwiedził Wieluń, gdzie po spotkaniu z sympatykami usłyszał niewygodne pytanie od red. Janusza Życzkowskiego z Telewizji Republika. Dziennikarz nie usłyszał odpowiedzi - zamiast tego ochroniarze polityka go zaatakowali.

- Zostałem uderzony w korpus, popchnięty. Mój sprzęt wylądował na ziemi i został zniszczony. Straciłem też okulary

– relacjonował Życzkowski.

PRZECZYTAJ: Fizyczna napaść na dziennikarza Republiki. Rzucili się ochroniarze Trzaskowskiego. WIDEO

W piątek pojawiła się informacja, że stan zdrowia Życzkowskiego uległ pogorszeniu i mężczyzna wymagał opieki lekarskiej.

- Nasz dziennikarz Janusz Życzkowski, pobity wczoraj przez ochronę Trzaskowskiego, gorzej się poczuł i trafił do szpitala

– poinformował prezes Republiki Tomasz Sakiewicz.

Są wyniki obdukcji!

Kiedy stan zdrowia Janusza Życzkowskiego się pogorszył, zadecydowano o przeprowadzeniu obdukcji lekarskiej. Jak ustalił dzisiaj portal tvrepublika.pl, wyniki potwierdziły rozstrój zdrowia powyżej siedmiu dni, co według przepisów prawa oznacza, że czyn kwalifikowany jest jako przestępstwo i sprawa powinna być ścigana z urzędu.

- Skręcenie kręgosłupa szyjnego z pourazowym zespołem bólowym szyjnym i piersiowym. Powyższe obrażenia powstały wskutek opisanych wydarzeń(...). Są one skutkiem działania narzędzia tępego i tępokrawędzistego. Obrażenie powyższe (...) naruszyły rozstrój zdrowia

 - czytamy w opinii biegłego lekarza sądowego, do którego dotarła tvrepublika.pl.

Portal skontaktował się również z samym Januszem Życzkowskim.

- Próbuję jeszcze dojść do siebie, tak psychicznie, jak i fizycznie. Ja nikomu nic nie zrobiłem. Chciałem tylko zadać pytanie, tak jak umówiłem się wcześniej z przedstawicielami sztabu. Zamiast tego, zostałem brutalnie potraktowany. Wolność słowa i zadawania pytań nie ma żadnej ceny

 - powiedział.

 

Reklama