Pamiętamy jak bardzo usiłowano wówczas ocenzurować sam fakt zeznawania przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Dokument, który pokazujemy w filmie po raz pierwszy, jest pod tym względem niebywały - mówił w debacie po "Zgodzie" współautor serialu Michał Rachoń.
W poniedziałkowy wieczór w Telewizji Republika wyemintowano pierwszy odcinek serialu "Zgoda". W prologu omówiono kulisy afery marszałkowej z udziałem Bronisława Komorowskiego. Tego, który za swojej prezydentury został postawiony przed sądem, i którego zeznania pokazała na żywo wyłącznie Telewizja Republika.
O tym, jak bardzo w sprawę uwikłany był Komorowski, mówił w debacie po serialu Michał Rachoń, współautor „Zgody”.
- Pamiętamy jak bardzo usiłowano wówczas ocenzurować sam fakt zeznawania przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Dokument, który pokazujemy w filmie po raz pierwszy, jest pod tym względem niebywały. On pokazuje, że kiedy już sędzia Stanisław Zdun zdecydował się na coś bardzo nie w smak kontrolerom państwa polskiego - czyli na wezwanie Komorowskiego jako świadka - to prokuratura rzutem na taśmę kieruje pismo i żąda, aby w tej sprawie wyłączyć jawność. Żeby nikt nie mógł dowiedzieć się, co powie Komorowski - wskazał dziennikarz.
I dalej:
„argumentacja, której używa prokuratura, jest zdumiewająca. Dostaje się mediom, którą mają czelność się interesować sprawą, wszystkim internautom, którzy już wtedy określili tę sprawę mianem afery marszałkowej. Obrywa się nawet publiczności, która rzekomo ma się skandalicznie zachowywać. Wszystko to w krótkiej odpowiedzi sędzia Zdun torpeduje. Wskazuje, że to konstytucyjne prawo obywateli, by ci mogli przysłuchiwać się rozprawie. Na argument, że miałyby być ujawnione jakieś wielkie tajemnice, sędzia Zdun odpowiada, że świadek może się zasłonić tajemnicą państwową”.
- To wszystko jest niesamowite z perspektywy jeszcze jednego argumentu, którego używa prokurator. Ten nagle uznaje, że Bronisław Komorowski nie ma w tej sprawie żadnego znaczenia, że jest osobą zupełnie poboczną - podkreślił.
Przypomniał od razu, że to „Komorowski spotykał się przed wybuchem tej sprawy kilkukrotnie z wszystkimi uczestnikami i sam organizował w biurze poselskim spotkanie z szefem ABW, szefem komisji ds. służb specjalnych”. - Był w samym centrum tej sprawy, a prokuratura uznaje: „on nie ma z tym nic wspólnego” - mówił.