W myśl najnowszego sondażu Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, gdyby wybory parlamentarne odbyły się w najbliższą niedzielę, w Sejmie znalazłyby się tylko cztery partie.
Tusk zostałby sam...?
Dwa pierwsze miejsca to: Koalicja Obywatelska (35,29 proc.), Prawo i Sprawiedliwość (31,21 proc.) - które odnotowało wzrost poparcia.
Jednak, miejsce trzecie, ku zaskoczeniu, nie należy - tak jak do tej pory - do Konfederacji. Według sondażu OGB, podium zamyka Konfederacja Korony Polskiej z wynikiem 11,18 proc. poparcia.
Ostatnim ugrupowaniem, które znalazłoby się w Sejmie jest Konfederacja (10,67 proc.).
Przy takim rozkładzie poparcia - z Sejmu zniknęłyby aż trzy partie będące obecnie częścią koalicji rządzącej - Nowa Lewica (4,95 proc.), Polska 2050 (1,66 proc.) oraz Polskie Stronnictwo Ludowe (1,71 proc.). Również Razem mogłoby liczyć zaledwie na 3,33 proc. poparcia. Zgodnie z wynikami sondażu OGB, wszystkie te formacje nie osiągają wymaganego 5-procentowego progu wyborczego dla partii politycznych.
W skrócie - Donald Tusk nie miałby - prawdopodobnie, z kim utworzyć większości parlamentarnej, a więc i rządu.
Zobacz szczegóły w tekście poniżej:
Śliwka: chcemy zjednoczyć prawicowy elektorat
Temat sondażu poruszył dziś w swoim programie na antenie Republiki Michał Rachoń z Andrzejem Śliwką (PiS).
Zdecydowanie jestem zwolennikiem tego, aby patrzeć na sondaże i niektóre trendy, ale też nie przesadzać, jeśli chodzi zarówno o pewną euforię czy pesymizm. Z pewnych trendów sondażowych trzeba wyciągać wnioski. Prawdziwy jednak sondaż, który jest namacalny, to są wybory. Widzieliśmy to w maju i czerwcu 2025 roku. Polacy zagłosowali wyraźnie przeciwko obecnej koalicji rządzącej. Nie mówię tego, żeby się napawać tym, ale myślę, że jest to dla nas pewien wyznacznik, w którym kierunku powinniśmy pójść. Wyciągać wnioski z tych zwycięstw, które były, ale także wyciągać wnioski z tego, co miało miejsce 15 października 2023 roku. Uważam, że obecne 35 proc. Donalda Tuska, które pokazuje sondaż OGB to jest pewna konsekwencja tego, że on skonsumował swoich koalicjantów. Polskie Stronnictwo Ludowe szoruje po dnie, Polska 2050 jest już Polską 2,50" i również szoruje po dnie. Lewica - na granicy progu.
– powiedział na samym wstępie poseł Prawa i Sprawiedliwości.
W ocenie Śliwki - "planem Donalda Tuska jest ściągnięcie wszystkich na jedną listę".
Michał Rachoń dopytywał: "jak interpretuje się w PiS to, co dzieje się po prawej stronie sceny politycznej? Są dwa ugrupowania - na prawo od PiS. To jest też rzecz, o której pisał Jacek Kurski, mówiąc o tym, że został złamany pewien sposób myślenia PiS o polskiej scenie politycznej, żeby nie doprowadzać do tego, żeby na prawo od PiS powstawały znaczące siły polityczne? Takie partie są już dwie. Jak to interpretujecie, jakie są powody?".
Myślę, że dla nas to jest duże wyzwanie. To, co teraz ma miejsce w Prawie i Sprawiedliwości to jest taka bardzo poszerzona dyskusja na temat kierunków, w które PiS powinno zmierzać. Wiemy, że w PiS są i ruchy narodowe i chadeckie i konserwatywne i prawicowe i centroprawicowe. Wielką wartością PiS był jednak ten szeroki front, w którym mogliśmy iść.
– brzmiała odpowiedź.
"Nie ma wroga na prawicy"
"To jak to się stało, że pomimo tego, że jesteście partią, w której o koncepcji szerokiego namiotu mówiono i realizowaliście to, a powstały dwa ugrupowania na prawo od PiS, w dużej części składające się z waszych byłych wyborców?" - pytał dalej dziennikarz.
Śliwka odparł: "tak. I naszym celem jest, by tych wyborców, którzy zdecydowali się z różnych powodów, powierzyć swoje zaufanie Konfederacji Korony Polskiej czy Konfederacji przekonać. To jest nasz plan i cel. Wychodzę z założenia, że nie ma wroga na prawicy, ale też musimy jasno pokazywać i odzyskiwać tę wiarygodność. Każdego dnia - musimy przekonywać wyborców tamtych partii, by ponownie zaufali PiS. Z jakiegoś powodu oni zdecydowali, że dzisiaj są tam. To jednak byli i są byli wyborcy PiS".
Dalej wskazał: "na wielu spotkaniach spotykamy się z wyborcami Grzegorza Brauna i oni z dużą życzliwością podchodzą również do PiS. Jest jednak pewien element, który w ich przekonaniu, był determinującym do tego, by dziś byli u Grzegorza Brauna, żeby głosowali na tę formację. Ale w takiej merytorycznej dyskusji - jeśli się pokazuje zasadnicze różnice, to w momencie, gdy mówi się, że Braun jest chociażby za prywatyzacją służby zdrowia, edukacji, likwidacją dobrodziejstwa, jakim była polityczna społeczna rządów PiS, chce on prowadzić politykę skrajnie prorosyjską, to dana osoba mówi, że ona się jednak zastanowi".
Zapytany o to, z czego wynika taki stan rzeczy, że wyborcy jednak zmieniają swoje sympatie, przyznał, że "są różnice i to fundamentalne. To nie jest czas, kiedy będziemy mówili o koalicjach. My chcemy te wybory wygrać, chcemy przekonać Polaków do zagłosowania na PiS. Chcemy odzyskać zaufanie tych, którzy mówią, że nie zagłosują teraz na PiS, a wcześniej głosowali".
Z wielkim szacunkiem będziemy składali naszą ofertę programową do każdego wyborcy. To jest dla mnie oczywiste. Tu nie ma co stawiać na wadze wyborców i pokazywać, że ta strona jest lepsza, a ta gorsza. Z każdym wyborcą będziemy chcieli rozmawiać i głosował na dobry, prorozwojowy, patriotyczny program, który przygotuje PiS. Naturalnym jest dla mnie jednak to, że jeżeli mamy kierować swoją ofertę, wynikającą z ideowej warstwy, która jest na prawicy, to zdecydowanie po prawej stronie - ten rezerwuar - jest znacznie szerszy.
– mówił.