Rafał Trzaskowski, podobnie jak jego szef Donald Tusk, straszy Polexitem. Ale to nie wszystko. Zdaniem prezydenta stolicy, subwencje, jakie mają otrzymać samorządy, to powrót do... komuny. - Trzeba będzie mieć dobre relacje z panem ministrem, najlepiej wziąć karpia, flaszeczkę, umówić się i pojechać do pana ministra - mówił.
W niedzielę na placu Zamkowym w Warszawie odbyła się manifestacja zwołana przez lidera PO Donalda Tuska w reakcji na czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł o niezgodności z konstytucją niektórych przepisów Traktatu o Unii Europejskiej.
Dzisiaj na antenie Polsat News Rafał Trzaskowski mówił o tym, że jakby go ktoś 10 lat temu zapytał, jakie są dwa największe osiągnięcia polskiej demokracji - odpowiedziałby, że członkostwo w UE oraz silne samorządy. - Najbardziej boli mnie to, że w niedzielę muszę demonstrować przeciwko wyjściu Polski z Unii, a w środę przeciwko niszczeniu samorządności - powiedział.
- My wszyscy, którzy żyjemy Unią Europejską na co dzień, którzy znają ją tak dobrze jak Donald Tusk i ja, wiemy, że to nie będzie tak, że wyjdzie Jarosław Kaczyński i powie: "wychodzimy z UE". On będzie podejmował takie decyzje, które będą nas spychać na margines UE, a Unia im odjedzie, zrobią sobie małą, federalną unię bez nas. To największe zagrożenie dla Polski
- wskazał.
Według rządu wpływy samorządów będą w przyszłym roku o ok. 10 proc. wyższe, niż prognozują samorządowcy. Warszawa ma zyskać 166 mln zł.
Jak przekonywał Trzaskowski, jeżeli chodzi o Warszawę "to starty wyniosłą 1,7 mld zł rocznie, w pierwszym i drugim roku po zmianach oddadzą nam po 300 i 40 mln zł."
- To olbrzymie ubytki w kasie miasta
- stwierdził. Ale to nie wszystko. Zdaniem prezydenta stolicy, "do tej pory filozofia była taka, że część podatków zostaje w samorządzie, czyli tam, gdzie pieniądze zostały wypracowane przez Warszawianki i Warszawiaków".
- To są ich pieniądze, a nie moje. A to ma powoli zastępować subwencja, czyli tak jak za komuny, trzeba będzie mieć dobre relacje z panem ministrem, najlepiej wziąć karpia, flaszeczkę, umówić się i pojechać do pana ministra
- powiedział, dodając, że to nic innego, jak "niszczenie samorządu", który wspierany jest tylko tam, gdzie są związki z Prawem i Sprawiedliwością.