- Nie pojąłem skali tego zjawiska, były "akcje" przeciwko różnym nacjom, ginęła jakaś część tej populacji, działacze, podejrzewani o narodowe aspiracje. Tutaj wyrok zapadł od góry do dołu. Wierchuszka polskiej inteligencji zginęła już w latach 1935-1936 - tak o operacji antypolskiej NKWD mówił w programie "W punkt" były konsul RP w Charkowie, dr Krzysztof Jabłonka.
11 sierpnia 1937 r. wydano rozkaz komisarza ludowego NKWD, Nikołaja Jeżowa, realizujący wymierzoną w Polaków mieszkających w ZSRS akcję eksterminacyjną. Według danych, w ramach operacji antypolskiej NKWD zginęło co najmniej 111 tys. Polaków.
Dziś o tej ludobójczej operacji mówił w rozmowie "W punkt" z Katarzyną Gójską dr Krzysztof Jabłonka, historyk, w latach 1997-2000 konsul RP w Moskwie, Charkowie i Grodnie.
Dr Jabłonka wspominał, gdy w czasach jego misji dyplomatycznej w Charkowie rozmawiał z osobami, które przeżyły operację antypolską.
- Nie pojąłem skali tego zjawiska, były "akcje" przeciwko różnym nacjom, ginęła jakaś część tej populacji, działacze, podejrzewani o narodowe aspiracje. Tutaj wyrok zapadł od góry do dołu. Wierchuszka polskiej inteligencji zginęła już w latach 1935-1936. W 1937 r. rozpoczęło się w Charkowie totalne prześladowanie, strach było być Polakiem
- mówił historyk.
Mówiąc o liczbach zabitych w ramach akcji NKWD, Jabłonka przytoczył rozmowę z jednym z historyków, który wskazał, że "są to nazwiska ojców rodzin", a za każdym z nich, stoi żona, stoją dzieci, rodzina.
- Cała reszta została unicestwiona, przestali być ludźmi. Dzieci trafiały do domów dziecka, gdzie pisano o śmierci z nieustalonych przyczyn, kobiety trafiały do straszliwych łagrów. To było totalne rozprawienie się z ludnością polską - ocenił były konsul.
Zobacz całą rozmowę z dr. Krzysztofem Jabłonką: