Zbliżający się wielkimi krokami 2026 rok zapowiada się na wyjątkowo ciężki, jeśli chodzi o finanse Polaków. Wiele gmin przygotowuje bowiem uchwały dotyczące nowych harmonogramów i stawek w gospodarce komunalnej.
Samorządy tłumaczą podwyżki rosnącymi kosztami całego systemu: transportu, energii, obsługi instalacji, recyklingu i pracy. Do tego dochodzi ilość odpadów. Zdaniem włodarzy tych stale przybywa, a każda dodatkowa tona, to realne koszty.
W portfelach coraz więcej pustki
Jak podaje serwis WP Finanse, w takim Uniejowie stawka za odpady rośnie z 34 zł do 37 zł za osobę. Dla gospodarstw liczących pięć i więcej osób rośnie też ryczałt: z 170 zł do 185 zł miesięcznie. Tamtejszy burmistrz wskazywał, że podwyżka wynika m.in. ze wzrostu ilości odbieranych odpadów.
Ta jedna liczba 185 zł miesięcznie robi wrażenie, bo łatwo policzyć, że to 2220 zł rocznie tylko za same śmieci (o ile stawka jeszcze się nie zmieni w trakcie roku). Trudno się więc dziwić niezadowoleniu mieszkańców, którzy znów będą skazani na cięcia w domowych budżetach. Rosnące ceny oznaczają mniej zakupów, mniej wyjść "do miasta" i coraz więcej pustki w portfelach.
W skali roku to bardzo mocno odczuwalne
Oczywiście Uniejów nie jest wyjątkiem. Podwyżki planowane są jak kraj szeroki, wszerz i wzdłuż. Przykładowo w Pruszkowie od 2026 r. stawka ma wzrosnąć z 34 zł do 38 zł za osobę, a w Złotoryi włodarze planują podnieść stawkę do 43 zł za osobę. To już są liczby, które przy rodzinie 3- lub 4-osobowej robią się bardzo odczuwalne w skali roku.
Skąd biorą się podwyżki cen? Nie ma jednej magicznej przyczyny, ale wspólny mianownik jest jasny - system gospodarki odpadami kosztuje coraz więcej. A prawo mówi wprost, że środki z opłaty śmieciowej mają iść na koszty funkcjonowania systemu i na nic innego. Dlatego, gdy koszty rosną, samorządy wracają do stawek i je podnoszą. Jednocześnie burmistrzowie i wójtowie rozkładają ręce i mówią, że bez wyższych cen musieliby "do interesu" dokładać.
Do tego dochodzą rzeczy, o których mieszkańcy słyszą najczęściej od urzędników, takie jak problemy z segregacją (zwłaszcza w zabudowie wielorodzinnej) i zaniżanie liczby osób w lokalach, żeby płacić mniej. Samorządy wprost wskazują te czynniki jako elementy, które podbijają koszty systemu.