Brak jakichkolwiek reklam, odmowa udzielania komentarzy i informacji przez urzędy, eliminowanie z wizyt zagranicznych z ówczesnymi głównymi politykami państwa polskiego – tak wyglądało życie dziennikarzy opozycyjnych za rządów PO-PSL. Tym bardziej liczyło się każde wsparcie. Jednym z odważnych okazał się ówczesny prezes BZWBK, Mateusz Morawiecki. O tej nieznanej stronie obecnego premiera dziś po raz pierwszy publicznie opowiedział Tomasz Sakiewicz.
Redaktor naczelny tygodnika „Gazeta Polska” i dziennika „Gazeta Polska Codziennie” był dziś gościem programu „Minęła 20”. W studiu rozmawiano m.in. o ujawnieniu kolejnych, już w większej części znanych rozmów w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, gdzie epizodycznie pojawia się Mateusz Morawiecki.
Publikacja taśm jest próbą kompromitowania tym, że [Mateusz Morawiecki] znał polityków Platformy, co może być dosyć kłopotliwe, bo to ten najgorszy argument przeciwko Morawieckiemu
- mówił Sakiewicz.
A ja może jedną rzecz opowiem. Tak króciutko. Otóż premier Morawiecki, jak był prezesem BZWBK, był jedynym szefem dużej instytucji finansowej, który odważył się dać reklamy do Telewizji Republika. Jedynym. Żadna inna wielka instytucja finansowa, również prywatna, nie chciała dać reklam. I to pokazuje po której stronie świata on był. To wtedy był wybór. Bronek Wildstein to pewnie pamięta. Bo to się wiązało z pewnym ryzykiem politycznym
- ujawnił.
Ja to nie tylko pamiętam, bo ja to załatwiałem – odezwał się Bronisław Wildstein. - To rzeczywiście był wybór, to rzeczywiście trzeba było strasznie obudować formalnie tak, żeby te reklamy zostały jakoś zaakceptowane przez resztę zarządu. A i tak reszta zarządu patrzyła na to bardzo krzywo, pomimo tego, że było to absolutnie motywowane ekonomicznie
- wspomniał publicysta.