Niemcy od miesięcy prowadzą kampanię, której celem jest paraliżowanie poprawy żeglowności rzeki Odry i rozbudowy terminala kontenerowego w Świnoujściu. W sprawę zaangażowani są politycy, którzy są wprost oskarżani o współpracę z Rosją, a także organizacje społeczne, które w przeszłości zajmowały się blokowaniem wydobycia gazu łupkowego.
Po zaostrzeniu się wojny na Ukrainie wyraźnie widać, jak strategiczne znaczenie ma transport wodny. Kanały żeglugowe i porty są dziś traktowane jako obiekty strategiczne.
Dlatego też Polska od lat stara się poprawić infrastrukturę. Niestety, te działania spotykają się z oporem strony niemieckiej, która chce zahamować rozbudowę terminalu w Świnoujściu i poprawę żeglowności rzek. Wszystko z powodów… środowiskowych. Niemcy uznają bowiem Odrę za ostatnią swoją dziką rzekę.
– To cyniczna próba utrzymania przewagi gospodarczej – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” kapitan żeglugi wielkiej Marek Malcher, autor książki „Przepustka na ląd”. – Niemcy są zaledwie współgospodarzami 20 proc. długości rzeki. Wspólna granica Polski i Niemiec na Odrze to 182 km z jej 854-kilometrowej długości. W pozostałej części jedynymi gospodarzami są Polacy, a na ostatnich 100 km górnego biegu Czesi – mówi nam kapitan. Jak podkreśla, ten sprzeciw wobec pogłębiania drogi morskiej, a także przeciwko budowie terminala to przejaw nieuczciwej konkurencji. – Transport wodny jest nadal jednym z najtańszych i najbardziej ekologicznych sposobów transportu. Wiedzą o tym Niemcy, Holendrzy i Francuzi, którzy mają na swoim terenie mnóstwo dróg wodnych – podkreśla Malcher.
Ciekawe są osoby, które sprzeciwiają się polskim inwestycjom. Jedną z prężniej działających jest europosłanka Hannah Neumann. W sierpniu będzie ona pływała elektryczną łodzią i organizowała cykle spotkań wzdłuż Odry, aby przekonywać do tego, że rzeka ta powinna zostać dzika. 27 sierpnia ma prezentować film i przeprowadzić dyskusję na temat zrównoważonego rozwoju regionu wokół Zalewu Szczecińskiego. Co ciekawe, współorganizatorem wydarzenia jest Inicjatywa Obywatelska „Lebensraum Vorpommern”, która w przeszłości zasłynęła m.in. z tego, że sprzeciwiała się wydobyciu gazu łupkowego. To o tyle istotna informacja, że to właśnie w tego typu organizacje ekologiczne przed laty inwestowali Rosjanie.
To zresztą niejedyny wątek rosyjski przy okazji blokowania inwestycji przez Niemcy. Zajadłym wrogiem rozbudowy terminalu kontenerowego w Świnoujściu jest Manuela Schwesig, od 2017 r. premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Jest jednym z 12 polityków najbardziej umoczonych we współpracę z Władimirem Putinem i Gazpromem. –Uważamy, że budowa rurociągu jest słuszna. Nikt, kto pracuje nad budową rurociągu, nie robi nic złego. Ci, którzy robią coś złego, to ci, którzy próbują zatrzymać rurociąg w ostatniej chwili. Dlatego oczekujemy, że nasz rząd federalny stanowczo sprzeciwi się sankcjom – apelowała Schwesig, gdy Amerykanie nałożyli sankcje na firmy budujące Nord Stream 2. Polityk współtworzyła Fundację Ochrony Klimatu i Środowiska, której celem miało być ominięcie sankcji nałożonych na Nord Stream 2. Jak ujawnił Reuters, jej organizacja została obdarowana 20 mln euro od Nord Stream 2 AG, szwajcarskiej firmy należącej do Gazprom PAO. Zdaniem mediów polityk miała swoje stanowiska i wypowiedzi konsultować z rosyjskim Gazpromem.
– napisał wczoraj Marek Gróbarczyk, wiceminister infrastruktury. Jego zdaniem cała inwestycja była zaplanowana.
„To o tyle kuriozalne, że te inwestycje zostały podpisane jeszcze przez Ewę Kopacz w ramach wspólnego porozumienia z Niemcami. Blokada tej inwestycji to rzecz naszym zdaniem kompletnie niezrozumiała. Oczywiście główny powód to rzekome działania ekologiczne. My nie widzimy w tym żadnych działań negatywnych ekologicznie, ponieważ Odra już od dawna tak wyglądała i wygląda. Zresztą to jest chyba najbardziej ekologiczny sposób realizacji możliwości utrzymania tej rzeki”
– stwierdził minister.