W grudniu ubiegłego roku opozycja chciała sparaliżować prace sejmu. Obrady – w celu uchwalenia budżetu na 2017 rok – trzeba było przenieść do Sali Kolumnowej, bo posłowie PO, Nowoczesnej i PSL zablokowali mównicę pod hasłem obrony wolnych mediów. Tak rozpoczęła się próba puczu, który ostatecznie zakończył się kabaretowym ciamajdanem. Jedną z gwiazdek awantury – wyśpiewywała nawet piosenki w sali plenarnej – była poseł Platformy Obywatelskiej Joanna Mucha.
Dwa dni później Mucha pojawiła się na wiecu KOD-u i opozycji. W czasie swojego wystąpienia oznajmiła, że w nocy z 16 na 17 grudnia została w sejmie… pobita przez Straż Marszałkowską
Czekaliśmy o trzeciej w nocy na tych tchórzy, którzy ukryli się w gabinecie jednego z marszałków. Chcieliśmy zapytać, czy wiedzą, co zrobili z polskim parlamentaryzmem. Posłanki Platformy Obywatelskiej zostały poturbowane wtedy, gdy chciały zadać pytania. Byłam w tym miejscu i również zostałam poturbowana, pobita przez Straż Marszałkowską. W polskim parlamencie bije się posłów
– wygadywała Mucha.
Teraz wyszło na jaw, że poseł PO, mówiąc o biciu posłów przez strażników, ordynarnie kłamała. I sama się do tego przyznała – przy okazji kłamiąc po raz kolejny – w czasie rozmowy z Justyną Dobrosz-Oracz, kiedyś dziennikarką TVP, a obecnie „Gazety Wyborczej”.
Pani też mówiła o tym, że została pobita przez Straż Marszałkowską. Pani wniosła jakiś akt oskarżenia?
– zapytała Dobrosz-Oracz.
Nie wniosłam aktu oskarżenia, bo nie jestem taką osobą, która by robiła jakieś wielkie zamieszanie wokół swojej osoby, ale może pobita, to jest za dużo powiedziane… Nie mówiłam, że zostałam pobita, mówiłam, że zostałyśmy potargane
– odpowiedziała bez mrugnięcia oka Mucha. I upierała się przy tym cały czas.
Naprawdę było tak…
#Mucha
— PikuśPOL (@pikus_pol) 19 sierpnia 2017
- Kłamczuszek pic.twitter.com/4OnV6y1ebB