Już w niedzielę 3 grudnia w Bytomiu odbędzie się referendum w sprawie odwołania prezydenta Damiana Bartyli. Tymczasem nad jego głową zbierają się kolejne czarne chmury.
Dziura w bytomskiej kasie jest ogromna. W tym roku deficyt w miejskiej kasie wyniesie 44 mln zł.
Prezydent Bartyla zaproponował, by wyemitować obligacje, ale nie uzyskał zgody radnych. Z tego powodu bytomscy urzędnicy dostaną pensje na początku stycznia, a nie, jak to zwykle bywało, przed świętami w grudniu. Zmiana ta dotyczy nie tylko pracowników bytomskiego magistratu, ale też osób zatrudnionych w jednostkach podległych lokalnemu samorządowi.
Przewodniczący rady miejskiej Mariusz Janas uważa, że to kolejny dowód na fatalne zarządzanie miastem przez Bartylę i że konieczne jest jego odwołanie. Bezpośrednią przyczyną uchwały w sprawie referendum było nieudzielenie absolutorium Bartyli z wykonania budżetu za 2016 r. Budżet negatywnie zaopiniowała również Regionalna Izba Obrachunkowa w Katowicach. Zadłużenie Bytomia jest jednym z najwyższych wśród miast w regionie. Do 2006 r. wynosiło tylko 10,5 mln zł. Jednak w latach 2007–2012 władze miasta zaciągnęły kredyty, pożyczki i wyemitowały obligacje na łączną kwotę prawie 279 mln zł. W 2013 r. Bytom wyemitował obligacje na kwotę 86 mln zł. W latach 2015–2016 zaciągnięto kolejne zobowiązanie z tytułu obligacji i pożyczek na ponad 65 mln zł. Na koniec września br. miastu pozostało do spłaty 216 mln zł zobowiązań długoterminowych.
Bytom ma też problemy z odpadami. Przeciwko nielegalnemu składowaniu odpadów w Bytomiu od miesięcy protestują mieszkańcy, którzy zarzucają bierność władzom i instytucjom. Mariusz Janas uważa, że w wyniku pozwoleń wydanych przez prezydenta Bytomia i marszałka województwa do miasta może trafić ponad 100 mln ton śmieci.
Więcej w dzisiejszym Dodatku Śląskim "Gazety Polskiej Codziennie".