Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego nie bagatelizują żadnej prośby o pomoc, jakiej turyści potrzebują w górach. Wczoraj do centrali TOPR dodzwonił się mężczyzna, alarmujący o lawinie. Natychmiast poderwano helikopter, by chwilę później zawrócić.
„Po godz. 12 do centrali zadzwonił turysta znajdujący się w rejonie Zadniego Granata informując, że najprawdopodobniej żlebem z Karbu w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego zeszła lawina” – czytamy w najnowszej kronice TOPR. Mężczyzna dodał też, że widział w tamtym rejonie ludzi, których teraz nie jest w stanie dostrzec.
Ratownicy natychmiast poderwali Sokoła, na pokładzie którego znaleźli się TOPR-owcy oraz wyszkolony pies lawinowy.
W czasie dolotu do TOPR zadzwonił ratownik pełniący dyżur w Murowańcu informując, że przed chwilą zszedł Żlebem i nie ma tam żadnej lawiny
- wskazuje TOPR.
Wobec tego śmigłowiec zawrócił do bazy.