Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Masowy exodus sędziów na Białoruś. Lisiewicz: Sprawdziłem, co robi pani sędzia od Kiszczaka

„Na Białoruś!” – ten okrzyk wzniósł niegdyś Zygmunt Miernik, rzucając tort w twarz pani sędzi od Kiszczaka. Osamotniony alarmował, że rzekomo chory zbrodniarz Kiszczak, który nie stawia się w sądzie, rozrywkowo bywa na Karaibach. Sędziowie niby pałali oburzeniem na Miernika, ale jednak dało im to do myślenia.

Taki np. sędzia Tomasz Szmydt uznał go za mądrego doradcę i teraz na Białoruś się udał.

Poszukałem, co robi dzisiaj obrzucona tortem pani sędzia od Kiszczaka. Otóż Anna Wielgolewska – niespodzianka – po wygranej koalicji 13 grudnia podpisała się pod apelem podpisanym przez 1,5 tys. sędziów. Sowieciarze i ich poputczicy napisali, że domagają się „rozliczenia sędziów, którzy sprzeniewierzyli się rocie ślubowania sędziowskiego”. Czyli tych, którzy wsparli reformy PiS. Autorzy apelu stwierdzili również: „Dziękujemy naszym rodakom za konsekwentną obronę niezależności sądów, która stanowi gwarancję równości obywateli wobec prawa”.

Kiszczak, jako najrówniejszy z równych, już tego tryumfu praworządności się nie doczekał, gdyż wybrał się na Sąd Ostateczny. A tam, zdaje się, zwolnienia lekarskie uwzględniane na tym łez padole przez sędzię Wielgolewską mogły nie zadziałać.

Źródło: Gazeta Polska Codziennie