- Miałem prawo do tego, żeby odtajnić archiwalne dokumenty i przedstawić je opinii publicznej, żeby ją uspokoić, a także odstraszyć wrogów, - by wiedzieli, iż teraz każdy skrawek Polski jest broniony przez naszych żołnierzy - mówił na antenie Telewizji Republika były szef MON Mariusz Błaszczak, komentując zarzuty, jakie usłyszał w związku z odtajnieniem fragmentów planów obronnych dot. tzw. linii Wisły - czyli planów oddania wschodniej Polski wrogowi w razie konfliktu zbrojnego.
Poseł PiS Mariusz Błaszczak usłyszał dziś prokuratorskie zarzuty. Sprawa dotyczy sprawy odtajnienia, a następnie publicznego ujawnienia we wrześniu 2023 r. przez Błaszczaka, jako szefa MON, części dokumentu planu użycia Sił Zbrojnych RP "Warta". Powołując się na ten dokument, zarzucał wtedy politykom PO, że za czasów swoich rządów planowali w razie inwazji obronę państwa na linii Wisły i oddanie napastnikowi połowy kraju.
Dziś przed prokuraturą usłyszeliśmy, że szef MON może zdejmować klauzule "tajne" i "ściśle tajne", ale nie we wszystkich przypadkach - i za tę konkretną decyzję usłyszał zarzuty.
Sprawę skomentował na antenie Telewizji Republika sam Mariusz Błaszczak, który ujawnił, ja wyglądało jego przesłuchanie.
- To była taka ostentacja polityczna. W pomieszczeniu, w którym byłem przesłuchiwany, wisiały kalendarze upolitycznionego stowarzyszenia. Gdzie jest ta bezstronność prokuratora, który stawia oskarżenia? Właśnie dlatego stawiam tezę, że ten proces ma charakter polityczny
- mówił były szef MON.
Jak podkreślił Błaszczak, dla Donalda Tuska to, co wydarzyło się przed 2015 rokiem, jest bardzo kompromitujące - "dlatego zwołali tajne zgromadzenie sejmu i chcą to wszystko skryć".
- Miałem prawo do tego, żeby odtajnić archiwalne dokumenty i przedstawić je opinii publicznej, żeby opinię publiczną uspokoić, a także odstraszyć wrogów, żeby wiedzieli, iż teraz każdy skrawek Polski jest broniony przez naszych żołnierzy
- mówił.
Mariusz Błaszczak tłumaczył również zmianę zasad doktryny obronnej Polski, którą wprowadzono za czasów rządów prawicy.
- Te dokumenty przestały być tajne w momencie, gdy zniesiona została klauzula tajności. My zmieniliśmy zasady obronności. Odeszliśmy od linii obrony na Wiśle wprowadzając linię obrony od granicy. 95 tysięcy żołnierzy uzbrojonych w starą sowiecką broń nawet na linii Wisły nie utrzymałoby obrony. Zlikwidowano bardzo wiele jednostek naszego wojska. W 2011 roku zlikwidowano jednostki na wschodzie kraju. My potem odtwarzaliśmy te jednostki. Mamy dziś bardzo wiele jednostek na wschodzie. Odbudowaliśmy całe brygady, a w niektórych miejscach utworzyliśmy nowe jednostki
- przypomniał.
Jak podkreślił, musiał doprowadzić wojsko polskie do takiego stany, by było wyposażone w nowoczesną broń.
- Zaczęliśmy od 2018 roku zbroić się w nowoczesną broń amerykańską. Niektóre komponenty kupowaliśmy też w innych krajach. Wówczas ten cały mainstream krytykował współpracę z Turcją, natomiast teraz pojechał do Turcji Donald Tusk i nikt nie mówi o tym negatywnie. Cieszę się, że udało nam się pozyskać broń w bardzo krótkim czasie. Atakują nas dlatego, bo udało się nam to zrobić, a im brakuje sukcesów i pogrążają Polskę
– zaznaczył Mariusz Błaszczak.
Były szef MON odniósł się również do słów prokuratora Macieja Maksjana, który mówił o tym, iż minister ma prawo odtajnić dokument, ale muszą być do tego przesłanki.
- I te przesłanki do zdjęcia klauzuli tajności były. Została odbudowana cała dywizja na wschodzie kraju. W Białej Podlaskiej i Siemiatyczach są nowe jednostki. Podwoiliśmy poza tym liczebność armii. Za czasów pierwszych rządów Tuska czołgi Leopard stacjonowały przy zachodniej granicy. A czego one miały tam bronić?
- pytał.