Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Małgorzata Terlikowska dla Niezalezna.pl: Dziwi mnie, że szkalujący ludzi SokZBuraka działa bezkarnie

- Sprawa o naruszenie moich dóbr została umorzona – stwierdziła oskarżona przez Sokzburaka o rzekome dokonanie aborcji katolicka publicystka Małgorzata Terlikowska. Nasza rozmówczyni dodaje, że ten hejterski portal wie, iż „nie ma na niego bata” i dlatego wciąż działa, będąc wyrocznią dla wielu odbiorców.

Facebook/Małgorzata Terlikowska

TVP Info ujawniło niezwykle interesujące nagrania rozmów Romana Giertycha z Mariuszem Kozakiem-Zagozdą – twórcą słynnego hejterskiego portalu Sokzburaka. Padła pani ofiarą tego portalu. Zarzucił on Pani, że w 1993 roku dokonała Pani aborcji. Jakie wrażenie wywarło na Pani to fałszywe, skandaliczne oskarżenie?

To był mem z moją osobą. Ale nie tylko z moją. Ponieważ na tej ilustracji oprócz mnie były jeszcze dwie inne panie: pani Krystyna Pawłowicz i pani Małgorzata Wassermann.

Mem pojawił się w takiej sytuacji, kiedy po raz pierwszy na ulice wyszły „czarne marsze”, kiedy po raz pierwszy „Strajk Kobiet” zachęcał kobiety do tego, aby walczyły o aborcję.

Natomiast strona „pro-life” wtedy bardzo wyraźnie opowiedziała się przeciwko tym działaniom, organizując swoje kontrmarsze, zwane „białymi marszami”, czy „białymi piątkami” lub „białymi poniedziałkami” - w zależności od tego, jaki to był dzień tygodnia. Wtedy też, ja i mój mąż byliśmy bardzo aktywni na portalach społecznościowych. Mąż zresztą jest dalej aktywny. I grafika ta czy pytania jej dotyczące pojawiały się w zasadzie bardzo często pod jego wpisami. On to kasował. Pojawiały się jednak następne. Więc wyglądało, jakby jakieś boty lub automaty wpisywały to wszystko. Generalnie chodziło to, aby nas kontestować, wykazać naszą hipokryzję: sami dokonaliśmy aborcji, a teraz innym zabraniamy. Oczywiście było to wierutne kłamstwo: ja nigdy aborcji nie dokonałam. Nie wiem w ogóle, skąd takie dane. Było to typowe pomówienie. Tymczasem ta grafika nadal „wisi” w Internecie. Bo w Internecie nic nie ginie. Próbowałam w tej sprawie interweniować. Zgłaszałam do prokuratury wniosek o naruszenie moich dóbr i kolportowanie nieprawdy w przestrzeni publicznej. Sprawa została umorzona.

Co w takim razie – Pani zdaniem - dałoby się jednak zrobić z Sokiemzburaka? Jak go zlikwidować?

Trudno mi powiedzieć, gdyż nie jestem prawnikiem. A przecież Sokzburaka zrobił i wypuścił memy czy grafiki szkalujące nie tylko mnie. Bardzo często pojawiały się memy z jakimś zdaniem – na przykład -  wyrwanym z kontekstu, a wypowiedzianym przez jakąś osobę publiczną. I nie mówimy tutaj o tym, żeby przekazać prawdę, tylko po prostu o tym, żeby skompromitować tę osobę. I to jest działanie Sokuzburaka.

Oglądałam dokumentację zebraną w toku śledztwa po złożeniu doniesienia do prokuratury. Policjanci śledczy próbowali dociec, gdzie to się zaczęło, skąd to się wzięło, gdzie są źródła. Jednak z powodu braku możliwości wykrycia sprawców sprawa został umorzona.

Dziwi mnie, że instytucja (bo tak to można nazwać), która szkaluje ludzi, może w Internecie działać bezkarnie. Może opluwać, może obrażać, może podawać nieprawdziwe informacje - tylko dlatego, że jego twórcy wiedzą, iż nie ma na nich "bata”. Bo nie tylko ja występowałam do prokuratury. Jeszcze pani Małgorzata Wassermann próbowała w jakiś sposób dotrzeć do źródła tych kłamstw. Ona jest prawnikiem, więc ma dużo lepsze narzędzia czy metody nacisku niż ja. Ja jestem tylko zwykłym obywatelem, który gdzieś w przestrzeni publicznej zabierał głos. I tylko dlatego, że zabierał głos w określonej sprawie, został pomówiony.

Nie potrafię Panu powiedzieć co zrobić z Sokiemzburaka. Natomiast w sytuacji, gdy tych kłamliwych, obraźliwych, czy zapisujących jakieś kłamstwo rzeczy jest tak dużo, dziwię się, że to po prostu jeszcze działa. A co więcej, śledząc portale internetowe, widzę, że – niestety - dla bardzo wielu odbiorców, to jest cały czas autorytet.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Małgorzata Terlikowska #Sok z Buraka

albicla.com@ Eryk Łażewski