Tomasz Salski przyznał, że jego klub chce grać i sportowo rozstrzygnąć zmagania w ekstraklasie. "Cieszymy się, że padły konkretne daty. Dla nas to szansa na utrzymanie" - powiedział prezes ŁKS Łódź, ostatniej obecnie drużyny w tabeli.
Jednocześnie wskazał, że kluby nadal nie poznały wielu szczegółów dotyczących powrotu na ligowe boiska.
W sobotę na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki i minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk ogłosili możliwość wznowienia wstrzymanych w połowie marca rozgrywek piłkarskiej PKO BP Ekstraklasy. Zgodnie z przygotowanym planem liga ma ponownie ruszyć 29 maja, choć bez udziału publiczności.
Cieszymy się, że padły konkretne daty. Liczymy, że są one możliwe do zrealizowania. Mam nadzieję, że sezon uda się rozegrać do końca, czyli odbędzie się wszystkie 11 kolejek, bo tylko w takim przypadku start ligi ma jakikolwiek sens. Szczególnie w naszej sytuacji w tabeli. Chcemy grać i sportowo rozstrzygnąć zmagania w ekstraklasie, bo to dla nas szansa na utrzymanie
- podkreślił szef łódzkiego klubu.
Od kilku dni piłkarzy i kluby obowiązuje wypracowany przez sztab kryzysowy - powołany przez zarząd Ekstraklasy SA i PZPN - program powrotu do rozgrywek. Na razie zawodnicy i wskazane inne osoby (po 50 z każdego klubu) przebywają w izolacji. Na początku maja wszyscy z tej grupy przejdą testy na koronawirusa i będą mogli rozpocząć treningi w kilkuosobowych grupach, a tydzień później wrócą do zajęć całe drużyny.
Salski wskazał, że kluczową kwestią w powrocie do gry jest to, od kiedy zawodnicy będą mogli realizować normalny piłkarski trening w pełnym składzie, o co – jak przyznał – codziennie dopytują się członkowie sztabu szkoleniowego ŁKS.
Prezes beniaminka ekstraklasy dodał, że liczy w najbliższym czasie na odpowiedzi organizatora rozgrywek na wiele kluczowych pytań dotyczących wznowienia ligi w okresie pandemii.
Ważnych kwestii pozostających bez odpowiedzi jest sporo. Choćby ta związana z kwarantanną w przypadku wykrycia koronawirusa u jednego z piłkarzy. Obecnie przepis stanowi, że określa to sanepid i standardowo pełna izolacja osób z otoczenia zakażonego trwa 14 dni, co może sparaliżować rozgrywki. To dla mnie kluczowe pytanie, bardziej do władz państwowych niż piłkarskich
– tłumaczył Salski.
Zwrócił też uwagę, że wciąż nie wiadomo, w jaki sposób drużyny mają podróżować na mecze wyjazdowe, czy będą mogły korzystać z hoteli i restauracji oraz na nierozwiązaną sprawę kontraktów części graczy, które - zgodnie z obowiązującym prawem - wygasną 30 czerwca. Liga natomiast ma zakończyć rozgrywki 19 lipca.
W naszym przypadku dotyczy to tylko dwóch piłkarzy, którzy nie są pierwszym wyborem trenera, ale są kluby, dla których będzie to sporym kłopotem. Takich prozaicznych zagadnień jest naprawdę bardzo wiele i trzeba je rozwiązać nie na poziomie piłkarskim, lecz na szczeblu administracji rządowej. Mimo tych wszystkich wątpliwości, jeszcze raz podkreślę - chcemy grać i tę ligę rozstrzygnąć na boisku. Musimy dać sobie szansę
– zadeklarował.
Dodał, że bardzo ważną sprawą jest także data wyznaczenia startu kolejnego sezonu, co pozwoli prezesom klubów odpowiednio się do niego przygotować.
"Mam wrażenie, że o przyszłości zapomnieliśmy" – zaznaczył szef łódzkiego klubu.
W ŁKS powstał już plan powrotu zawodników do optymalnej formy, która ma być gotowa na pierwsze spotkanie z Górnikiem Zabrze.
W dogrywanym sezonie spotkania będą się odbywać bez udziału publiczności, co oznacza, że drużyny będą pozbawione dopingu swoich fanów, a kluby wpływów z tzw. dnia meczowego. Według obliczeń Salskiego, tylko w obecnym sezonie ŁKS straci na braku zysków ze sprzedaży biletów i wynajmu lóż VIP ok. pół miliona złotych.
Obecnie drużyna z Łodzi z 20 punktami zajmuje ostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy. Do przedostatniej Arki Gdynia traci pięć punktów oraz 11 do pierwszej pozycji gwarantującej pozostanie w elicie. Mimo dużej starty, szef beniaminka wierzy, że jego piłkarze podejmą jeszcze walkę o uniknięcie spadku.
Jeśli ja przestanę w to wierzyć, to nie będzie wierzył nikt z drużyny. Przykład musi iść z góry. Oczywiście podchodzimy do tego racjonalnie i musimy mieć plan B, ale ten sezon może mieć jeszcze różne scenariusze
– podsumował prezes ŁKS.