Podziękowanie przez Trzaskowskiego Senatowi i samorządowcom, że zablokowali wybory 10 maja pod pretekstem śmiertelnego zagrożenia epidemią, którego nie było i nawet najbardziej betonowy elektorat PO nie ma już co do tego złudzeń, przypomniało jaka jest kwintesencja PO: cwaniakowanie. Jesteśmy super, bo umiemy dobrze kłamać. Trzaskowski zapomniał, że nie mówi do kumpli od dealów, prywatyzacji czy przekrętów przy Euro 2012, a do wielomilionowej widowni. Wahający się wyborcy dostali jasny przekaz: „Nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków, a ja nie jestem nikim nowym. Zresztą zobaczcie, kto stoi za moimi plecami: Kidawa-Błońska, Grodzki i Nitras” – pisze Piotr Lisiewicz w nowym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Jak zwraca uwagę zastępca redaktora naczelnego „GP”, o ile sam gest podziękowania Małgorzacie Kidawie-Błońskiej mógłby być uznany za dżentelmeński, to podziękowanie kolegom za oszukiwanie Polaków, które dało dobry dla PO skutek było już „przecwaniakowaniem”. „To przesłanie z pewnością pasuje do mentalności wielu aparatczyków PO, czyli w dużej części dawnego KLD. Choć gdyby Trzaskowski dodał do niego parę przekleństw z Sowy i Przyjaciół, podobało by się jeszcze bardziej” – ocenia Lisiewicz.
Tyle, że kandydat PO zapomniał, że nie mówi do twarzy zgromadzonych na jego wiecu powyborczym w Warszawie, ale milionów wahających się wyborców: „Taki komunikat dostali nie tylko młodzi wyborcy Konfederacji, ale także wchodzącej w skład Lewicy Partii Razem, niechętnej reprywatyzacyjny przekrętom. Także ta część postkomunistów, która uważa za komuny było lepiej, PZPR zwalczała nieuczciwe bogacenie się, a potem >>solidaruchy<< wszystko rozkradły (tak, istnieje taka kategoria wyborców). Żadna z tych grup nie została zachęcona z pewnością, by na Trzaskowskiego zagłosować”.
To wzmocniło przekaz Andrzeja Dudy, który w półgodzinnym przemówieniu wskazał, co ma do zaoferowania elektoratom Bosaka, Kosiniaka-Kamysza i Biedronia. „I nie posłużył się tu rzucającymi się w oczy manipulacjami, niczym Bronisław Komorowski pięć lat temu, gdy pomiędzy pierwszą a drugą turą ogłosił się, całkowicie niewiarygodnie fanem… JOW-ów Kukiza. A wskazał na faktyczne punkty styczne – w przypadku Konfederacji był to cały szereg wyznawanych przez jej młody elektorat wartości, w przypadku elektoratu PSL tradycyjne podejście do rodziny, gdy chodzi o wyborców Lewicy wrażliwość społeczną. Zadbał też o to, by wymienić z nazwiska wszystkich kontrkandydatów, również tych mających ułamkowe poparcie, bo ziarnko do ziarnka…” – pisze Lisiewicz.
Nowy numer tygodnika „Gazeta Polska” od środy w kioskach.