Spacerujący jesienną sopocką plażą od paru dni ze zdumieniem obserwują wielkie ciężarówki kursujące wzdłuż brzegu mola, które wylewają swoją zawartość wzdłuż brzegu. Pod samą marinę dojechała koparka, która wydobywa urobek i ładuje go na ciężarówki. Wzdłuż wąskiej w tym miejscu plaży powstaje pas wysychającego powoli, śmierdzącego błota, w którym można znaleźć worki foliowe, butelki i gnijące szczątki organiczne.
– Przyszłam z wnukami na spacer, ale uciekłam – mówi wychodząca z plaży pani Emilia. – To, co tu się dzieje, to skandal. Kto pozwolił zniszczyć plażę? – pyta.
Zniszczenia to efekt prac, o których Dodatek Pomorski "Gazety Polskiej Codziennie" pisał parę dni temu. Trwa usuwanie sopockiej „łachy wstydu”, mierzei powstającej z piasku, i wszystkiego, co niesie przybrzeżny prąd, by uniknąć połączenia z wybudowaną na końcu mola betonową mariną. Przystań dla ekskluzywnych jachtów zbudował Sopot kosztem 46 mln zł mimo ostrzeżeń specjalistów.
Więcej w dzisiejszym Dodatku Pomorskim "Gazety Polskiej Codziennie".